Jak smakują odgrzewane kotlety?

Grupa The Cure ostatnimi laty nie rozpieszcza swoich fanów jeśli chodzi o jakiekolwiek nowe wydawnictwa płytowe. Co prawda w 2016 roku odbyła się gigantyczna trasa koncertowa, ale lider zespołu, Robert Smith, wolał brać udział w różnych kolaboracjach muzycznych niż zwołać ekipę, zaciągnąć chłopaków do studia i nagrać nową płytę swojej macierzystej formacji.  Przypomnijmy, że ostatni album zespołu „4,13 Dream” ukazał się w 2008 roku!

Tym bardziej zaskakującą informacją była nowina, że z okazji Record Store Day 21 kwietnia ukaże się winylowy album z remiksami „Mixed Up”, pierwotnie wydany w 1991 roku, i „nowy” album z kolejnymi remiksami przygotowanymi przez Roberta Smitha, zatytułowany „Torn Down”.  Obie płyty zostały wydane jako podwójne płyty winylowe.

Przyjrzyjmy się zatem zawartości. Robert Smith wziął na warsztat bardzo różnorodne nagrania z okresu działalności zespołu – nie tylko te przebojowe –  i chwała mu za to, bo ile można słuchać milionowego remiksu Lullaby czy Just Like Heaven.

W większości przypadków, jak to z remiksami bywa, dostajemy tu pierwotny utwór podrasowany automatem perkusyjnym z dogranymi partiami klawiszowymi, niemniej muszę stwierdzić, że przeróbki te brzmią nad wyraz dobrze i świeżo. Piosenka „Three Imaginary Boys” otrzymała elektroniczny podkład oraz ciekawe zagrywki gitarowe,  przez co brzmi nad wyraz współcześnie. „The Drowning Man” zyskała jeszcze więcej przestrzeni i głębi niż oryginalna, znakomita przecież wersja z płyty „Faith”. Bardzo mi się podoba również przeróbka „The Strange Day”, która jest dużo bardziej rytmiczna niż oryginał. Można nawet powiedzieć, że jest taneczna.

Rewelacyjnie brzmi nowa wersja utworu „Just One Kiss”, nagranie otrzymało  nowy podkład z bardzo rytmiczną, rewelacyjną linią basu, a „Shake Dog Shake ” brzmi jeszcze bardziej psychodelicznie niż na „The Top”. Tego trzeba po prostu posłuchać!

Równie genialnie brzmi remiks nagrania „Like Cockatoos”, jest bardziej przestrzenny niż oryginał.

Tu dochodzimy do kompozycji „Plainsong”, gdzie jestem w dużej rozterce co do oceny: tę piękną i klimatyczną kompozycję otwierającą wspaniały album „Disintegration” udziwniono tanecznym rytmem, a efekt jest dość kontrowersyjny.

Za to bardzo mi się podoba przeróbka „From The Edge of The Deep Green Sea” , z utworu typowo gitarowego dostajemy elektroniczno popowe nagranie, ale z zachowaniem charakterystycznego motywu gitarowego i ze znakomitą solówką oryginalnie nagraną przez Porla Thompsona.

Bardzo ciekawie brzmi też „The Last Day of Summer”; nagranie zyskało jeszcze więcej przestrzeni i głębi niż oryginał na albumie „Bloodflowers”.

Dość zaskakującymi są przeróbki takich nagrań jak „Lost” czy „It’s Over” z dwóch ostatnich albumów zespołu, które nie były ani przebojami, ani nawet nagraniami singlowymi.

Ten pierwszy, bardzo zrytmizowany, pędzi jak szalony, ma się wrażenie że nagranie jest przyśpieszone co najmniej dwa razy w stosunku do oryginału. Ciekawy zabieg, ale trochę  brzmi to tak, jakby Robert nie miał czasu i gdzieś mu się cholernie śpieszyło.

Zamykająca kompilację ścieżka „It’s Over” to prawie industrial w czystej postaci. Utwór ten już w oryginale jest bardzo krzykliwy i  głośny, tutaj dostał  dodatkowego „kopa” w postaci gęstej sekcji automatu perkusyjnego i dodatkowych dźwięków  gitarowo-klawiszowych.

Podsumowując, z powodu braku nowego albumu The Cure cieszą nawet te remiksy. Nie jest to co prawda jakieś wiekopomne dzieło, ale miło się słucha znanych od lat nagrań w nowej odsłonie.

Nie takie złe są te odgrzewane kotlety serwowane przez Pana Roberta.  Mimo to czekamy na nowe,  świeże dania przygotowane The Cure.

Panie Robercie, oby jak najszybciej!

Leszek Kampczyk