Wywiad bez sekretów

Przywódca duchowy grufties i szef zespołu The Cure – Robert Smith przełamał w końcu milczenie. W wywiadzie dla POPCORNU udzielonym w Dreźnie opowiedział otwarcie o sobie, o swojej muzyce i swoim zespole. Robert Smith jakiego jeszcze nie było, bezpośredni i szczery.

POPCORN: Mimo iż w ubiegłym roku zapowiedziałeś zakończenie występów LIVE, stoisz dzisiaj znowu na scenie. Dlaczego?
SMITH: Zespół zmęczony jest wielomiesięcznymi trasami. Ale jeżeli, tak jak w tym – przypadku, gramy tylko przez kilka dni, to robimy to z przyjemnością. Opuścił nas niestety keyboardzista Roger O’Donnell, musieliśmy więc z jego następcą Perrym Bamonte przećwiczyć nasze stare utwory i nie zostało już czasu na ogranie nowych.

POPCORN: Co z nowymi numerami, z nowymi płytami?
SMITH: Właśnie wydaliśmy singiel „Never Enough”, a wkrótce ukaże się podwójny album „Mixed Up”, zawierający remixy starych kawałków The Cure. Niektóre, jak „Hot Hot Hot”, czy „Why Can’t I Be You” ukazały się już wcześniej jako remixy na singlach, inne utwory jak „The Walk” lub „A Forest” nagraliśmy na nowo. Nie zabraknie oczywiście na tym albumie „Never Enough”.

POPCORN: Skład zespołu w ciągu trzynastu lat Waszego istnienia ciągle się zmieniał. Czy „The Cure” nie jest czasami tylko Twoim przedsięwzięciom solowym ze zmieniającymi się muzykami towarzyszącymi? 
SMITH: Jesteśmy obecnie bardziej zespołem, niż byliśmy kiedykolwiek przedtem. Każdy ma jednakowe prawo współdecydowania, ale być może mam trochę więcej do powiedzenia niż inni. Basista Simon Gallup i perkusista Boris Williams nie mogli już dogadać się z Rogerem O’Donnelem i Roger musiał odejść. Zdecydowałem się na jego odejście, bo nie chciałem stracić dwóch ludzi na raz.

POPCORN: Jaki jest twój stosunek do fanów. którzy się przecież wizualnie z Tobą identyfikują?
SMITH: Myślę, że niewielu z nich naprawdę się ze mną identyfikuje. Nawet jeżeli niektórzy z nich wyglądają tak jak ja i przychodzą tak na koncerty, to jest to tylko ich znak rozpoznawczy. Bardzo często rozmawiam z fanami. Większość z nich jest bardzo miła i traktuje mnie jak normalnego człowieka. Ale jest oczywiście wśród nich kilku wariatów, na szczęście jednak niewielu.

POPCORN: Muzyka The Cure ma w sobie coś sferycznego, odpływającego. Czy zajmujesz się ezoteryką i astrologią?
SMITH: Nie. mam wprawdzie teleskop przez który od czasu do czasu oglądam gwiazdy, alo nie czytam horoskopów.

POPCORN: Mimo to zadam Ci pytanie o Twój znak zodiaku.
SMITH: Jestem przypadkiem z pogranicza Barana i Byka. Urodziłem się godzinę po północy, dnia 21 kwietnia 1959 roku, tak, że zdążyłem jeszcze „wśliznąć się” w znak Barana. Ale myślę, ze nie byłbym inny, gdybym urodził się o godzinę wcześniej. Kiedyś bardziej interesowałem się tymi sprawami. Teraz nie ma niczego, w co mógłbym wierzyć. Chciałbym by było inaczej, życie byłoby wtedy o wiele łatwiejsze.

POPCORN: W ubiegłym roku ożeniłeś się z Mary – twoją miłością z lat młodzieńczych. Czy zmieniło to Wasze życie?
SMITH: Nie, nie zmieniło niczego. Znam Mary od czasu kiedy miałem 13 lat. Jedynym powodem naszego ślubu była chęć skrzyknięcia na jeden dzień naszych rodzin. To był wspaniały dzień, mieliśmy wszyscy wiele radości. Mary pozostała jednak przy swoim panieńskim nazwisku, a obcym przedstawiam ją ciągle jako moją dziewczynę, a nie żonę. Cóż takiego może zmienić ślub ? Większość ludzi myślała, że pobieramy się, ponieważ Mary spodziewa się dziecka, ale to nie było tak.

POPCORN: Czy chcesz mieć kiedykolwiek dzieci?
SMITH: Nie, nigdy!

Wywiad ukazał się w tygodniku Popcorn, 1991 r.
Podziękowania dla Sławka za wszystkie nadesłane materiały.