Doskonały upadek, czyli szczęśliwa trzynastka

Floating here like this with you
Underneath the stars
Alight for 13 billion years
The view is beautiful
And ours alone tonight
Underneath the stars
(Underneath The Stars)

Już dawno tak pięknie nie zaczynali swojej płyty… Już dawno nie wzruszyli, nie poruszyli pierwszym utworem, tak głęboko, jak na tym albumie. Już dawno… A dokładnie dziewiętnaście lat temu. Disintegration i otwierający go nieśmiertelny Plainsong, na tysiącach słuchaczy, na pewno zrobił takie wrażenie.
Underneath The Stars Fantastyczny, wymarzony początek. Spełnienie muzycznych marzeń w jak najlepszym wykonaniu. Każdy kolejny utwór bowiem, przynosi szereg niespodzianek, zarówno od strony kompozycyjnej, jak i aranżacyjnej. Ja, jednak, przy słuchaniu, zawsze skupiam się na emocjach, pierwszych wrażeniach, zachwytach, czy rozczarowaniach.

Zatem od początku. Underneath the Stars … powala człowieka od pierwszych dzwonków, rytmów gitary, by w finałowym momencie wbić z impetem w ziemię. Później następuje łagodne lawirowanie tuż nad ziemią, gdzie The Only One przypomina nam najsłodszy i najdoskonalszy pop w wykonaniu The Cure (vide: Just Like Heaven; Friday…; Mint Car; czy Taking Off); The Reasons Why, raczy nasze zmysły niezwykle melodyjną i wpadającą w ucho gitarą i tak już jest przez cały utwór i wreszcie Freakshow, takie parkietowo – karnawałowe szaleństwo, sympatyczny, muzyczny potworek, który mógł się udać tylko Smithowi. Wspomnę, że jako singel nie był dla mnie jakoś szczególnie udany i wyrazisty. Na płycie robie dużo większe wrażenie…
Po tej kilkunasto minutowej dawce tanecznego popu „z klimatem”, jest kolejny moment, by przymknąć oczy, rozluźnić się, by posłuchać odległego, może nawet już trochę odległego śpiewu syren… Sirensong. Ten niesamowicie przestrzenny, trójwymiarowy utwór zabiera nas w rejony Jupiter Crash , by dość szybko zamienić nasz błogi, rozleniwiony stan i uderzyć mocniej, drapieżniej, bardziej gwałtownie i wyrafinowanie. Po Sirensong bowiem, następuje dalsze trzęsienie ziemi i nasz upadek zdaje się pogłębiać.

Utwory The Real Snow White; The Hungry Ghost; Switch; This Here and Now with You (dla mnie takie Strange Attraction tej płyty…) Muzycznie zespół wgniata nas fantastyczną plątaniną dźwięków, wibrujących efektów, falujących gitar i niezwykłych efektów wokalnych. A przy tym, ten cały wachlarz aranżacyjnych niespodzianek, został obudowany trafionymi liniami melodycznymi, co potęguje napięcie i sprawia, że ten moment płyty, jest jej najbardziej wyrazistą częścią i chyba najbardziej progresywną przy okazji. Na moment jedynie zamykamy oczy, łapiemy głębszy oddech przy luźnym The Perfect Boy (czyżby odpowiedź po dwudziestu jeden latach na The Perfect Girl?…hmm) i spadamy dalej i dalej, skąd chyba już nas nie wyciągną…Bo właściwie i po co? (…)
Sleep When I’m Dead. Od momentu kiedy ten utwór pojawił się na singlu, wiedziałem, że nowy album przyniesie sporo niespodzianek. I nie pomyliłem się. Bynajmniej. Chociażby tym jednym numerem zespół potwierdził swoją klasę i bezapelacyjne mistrzostwo w budowaniu nastrojowych piosenek na bazie współczesnego elektro-popu.

Po Sleep When… pora na finał i ostatnie uderzenia, pchnięcia, cięcia…Jakże mocne, jakże przygniatające i paraliżujące. The Scream, psychodeliczno – ambientowy majstersztyk; pornograficzny w wyrazie (vide: utw.Pornography ) i powodujący ogromne ciary utwór. Rzecz wielka i zjawiskowa; kompletnie perfekcyjna! I bezkompromisowy koniec. It’s over… Gwałtownie, drapieżnie, szybko i nagle. Bezpowrotnie. Nieubłaganie…

I lost another life
Oh I can’t do this anymore
No
I can’t do this anymore
(It’s Over)

P.S. Parę uwag na koniec, takich bez emocji, zupełnie “na trzeźwo” lub na zimno, jak kto woli. Album 4:13 Dream, trzynasty w dorobku, przynosi wiele zaskakujących rozwiązań zarówno stylistycznych, jak i aranżacyjnych (The Real Snow White; The Hungry Ghost; Switch; Sleep When…), ale mimo to, charakter tej płyty, jak dla mnie oczywiście, jest nad wyraz przekrojowy, by wspomnieć jedynie o muzycznych nawiązaniach do Pornography; Kiss Me…; Disintegration; Wish; WMS, the cure. Słuchając tej płyty mam wrażenie poruszania się po wielu znajomych ścieżkach, obcowania z rozpoznawalnymi światami, krainami dźwięków, a jednocześnie, te wszystkie fragmenty stanowią zupełnie nową, zaskakującą nowatorstwem i radością tworzenia całość. Tworzą wielobarwną mozaikę dźwięków głęboko wbijających się w zmysły, dźwięków, które czarują, onieśmielają, oszałamiają i momentami, powalają człowieka. Przekrojowość 4:13 Dream , zatem, to zdecydowanie jej atut i dowód na to, że po dwunastu płytach, tak różnych i zazwyczaj fantastycznych pod wieloma względami, można nagrać płytę niezwykle świeżą, spójną, równą i płynną w swym wyrazie…