Intrygujący zapis nastrojów

Zdumiewające, doprawdy, jak album Three Imaginary Boys dobrze wytrzymał próbę czasu. Po tylu od wydania jest on dalej całkiem atrakcyjnym zestawem bezpretensjonalnych piosenek i intrygującym zapisem nastrojów, jakim ulegała młodzież z kiszących się w nudzie małych angielskich miast. Nie na darmo inspiracją do otwierającego płytę utworu 10:15 Saturday Night było kapanie wody w kranie — kuchenna dolegliwość, która może z powodzeniem uchodzić za symbol obezwładniającej monotonii. Tajemnica żywotności tego albumu polega chyba na tym, że — jeśli odrzucimy wszelkie punkrockowe konotacje — odwołuje się ona wprost do złotej epoki brytyjskiej muzyki pop, przypadającej na okres między ukazaniem się A Nard Day’s Night i Revolver.

Jestem przekonany, iż pierwszą z wymienionych beatlesowskich pozycji Smith znał doskonale, na równi z płytami The Kinks i The Yardbirds. Sądzę zresztą, że zwłaszcza staruszek Ray Davies musiał być zachwycony Three lmaginary Boys, gdy usłyszał piosenkę tytułową, lekko horrorkowaty Subway Song, 10:15 Saturday Night, Meat Hook lub Fire In Cairo. O tym jednak, że są to czasy postpunkowe nie pozwalają nam jednak zapomnieć So What, gdzie Smith jakby adaptuje manierę wokalną Johna Lydona (vel Rottena). Object, który mógłby uchodzić za pomost między The Beatles z 1964 roku a Sex Pistols, oraz Fire In Cairo, kojarzący się nieco z The Jam.

Na całej płycie znać jednak przede wszystkim duży wpływ Buzzcocks, ale to bynajmniej nie przynosi The Cure żadnej ujmy. Muzyka manchesterskiej grupy jest w tym przypadku inspiracją, a nie gotowym wzorem do naśladownictwa. W 1979 roku, gdy po punk-rockowym zamieszaniu wykonawcy brytyjscy zaczęli przejawiać ochotę do nieco ambitniejszych poczynań, Three lmaginary Boys mógł wydać się płytą spóźnioną o całe dwa lata. Dzisiaj, gdy wciąż utrzymuje się wysoka fala gitarowego rocka, album ten przeżywa jak gdyby drugą młodość. Całkiem zasłużenie. Nie ma się czego wstydzić, panie Smith! (Pod jednym warunkiem: udawajmy, iż nie ma tutaj raczej żenującej wersji Foxy Lady Hendrixa).

Jerzy Rzewuski

 

Podziękowania dla Olgi za nadesłane materiały.