Idealna lektura na niedzielny, pochmurny poranek. Tekst o „mafii kjurowej”, ubraniach w szafie i o smutnych gościach. Jak to mamy w zwyczaju, nie będziemy komentować tekstów z innych portali. Poniżej nasze ulubione fragmenty dla zachęty…
„Niewiele później zacząłem mieć coraz większy dostęp do internetu i wgłębiać się w to, o co tak naprawdę chodzi w The Cure. Zbyt wiele informacji (poza tumblrami psychofanek) nie znalazłem, a fora fanów mnie troszkę przerażały, bo głównie skupiały się na tym gdzie i o której godzinie Robert Smith się wysrał (serio, widziałem coś takiego), do tego masa ale to masa nadinterpretacji tekstów idola.”
„Odnoszę wrażenie, że The Cure to mocny marketing. Wydaję mi się, że nikt poza radiem Eska nie lubi nagrań tego zespołu powstałych po połowie lat 90 – bo są po prostu niemożliwe do słuchania. Wydaję mi się też, że istnieją w tym momencie już tylko po to by odcinać kupony, by właśnie ci ludzie, którymi byłem zafascynowany lata temu mogli znowu wydać 100 funtów na koncert albo nawet na dwa czy kurwa trzy koncerty pod rząd, by usłyszeć za każdym razem to samo przez bite 3 i pół godziny.”
„Znam ludzi, którzy The Cure widzieli razy 40 i byli zachwyceni każdą sekundą koncertu, bo na 40 koncertów zamienili 6 razy setlistę albo zagrali 3 pełne płyty pod rząd.”
„Spotkałem się nawet z określeniem „mafii kjurowej” – byłem w domach jej członków. Są to ludzie, którzy w garderobie trzymają tylko i wyłącznie koszulki The Cure, mają na półce WSZYSTKIE możliwe wydawnictwa zespołu w każdej możliwej formie od kaset po winyle, mieszkania obwieszone plakatami The Cure, całe albumy ze zdjęciami jak to stali 20 metrów od Roberta Smitha pod sklepem z bułkami, bo bali się podejść zagadać.”
„Nie rozumiem chodzenia 40 razy na koncert jakiegokolwiek zespołu (jeżeli nie gra tam twój partner czy ktoś z rodziny), nie rozumiem wydawania 500 funtów na koszulkę, nie rozumiem chęci przynależenia do subkultury, nie rozumiem wielu rzeczy, ale wiem jedno: psychofani The Cure nie różnią się niczym innym od psychofanów Justina Bibera czy 1D.”
A Wy ile razy widzieliście Roberta Smitha w kolejce po bułki, ale baliście się zagadać? Cały tekst na portalu Vice Polska.
Podziękowania dla LK za link.
Dla uzupełnienia polecamy nasze archiwum i artykuł „Osaczony muzyką” z tygodnika Dziewczyna.