Płyta męsko-damska

O czym jest Kiss Me Kiss Me Kiss Me? W skrócie: o męsko-damskim iskrzeniu. O miłosnych uniesieniach (Why Can’t I Be You?, One More Time), o pożądaniu (All I Want), ale i o bólu kochania (The Kiss, Torture, Fight). Muzycznie też mamy sporą różnorodność. Od niemal popowych piosenek w rodzaju Catch, Just Like Heaven, How Beautiful You Are… albo Why Can’t I Be You (ta ostatnia z fajnym akompaniamentem instrumentów dętych). Po jednoznacznie rockowe granie, na przykład: The Kiss, Torture, Hey You! i choćby Icing Sugar (znów świetny saksofon w tle). Pojawia się też coś z mrocznych czasów Faith i Pornography.

Takie rzeczy jak If Only Tonight We Gould Sleep czy Snakepit mogłyby być ozdobą tamtych zimnofalowych albumów… To najbardziej zróżnicowane brzmieniowo dzieło The Cure. Inna sprawa, że taki natłok utworów trzeba było w jakiś umiejętny sposób urozmaicić. I pewnie dlatego sporo tutaj wspomagania się sekcją instrumetów dętych. Najlepszy przykład? Bez wątpienia mocno funkowy Hot Hot Hot!!!. I pewnie dlatego też wszystko zaczyna się od prawdziwej gitarowej ściany dźwięku w The Kiss, by dla odmiany The Petfect Girl jawiła się jako rzecz niemal musicalowa, a w najcudowniejszym na płycie A Thousand Hours pojawiło się tak dużo miękkich brzmień syntezatora i fortepianowych dźwięków.

Warto jeszcze pamiętać, że Kiss Me Kiss Me Kiss Me to prawdziwa skrzynia z przebojami. Just Like Heaven z naprawdę uroczą melodią to najpopularniejszy z nich. Pięć, sześć lat wcześniej byłoby to pewnie nie do pomyślenia. Ale czasy się zmieniają. Także w królestwie Roberta Smitha.

 

Grzesiek Kszczotek
Recenzja ukazała się w miesięczniku Teraz Rock, 2008r.