Faith, to kolejny zdecydowany krok między muzyczną niedojrzałością i naiwnością Three lmaginary Boys, a właściwym stylem grupy. Z pewnością bardzo mocno wpłynęła na kształt i klimat tej płyty choroba i śmierć matki Laurence Tolhursta. Muzyka, która nigdy przecież nie należała do najweselszych, tu stała się w każdym razie jeszcze bardziej mroczna i jeszcze bardziej posępna. Niskie gitarowe tony, podbite dodatkowo spokojnym basem i klawiszowym tłem, plus wykrzyczane przez Smitha słowa: I kneel and walk in silence as one by one the people slip away – musiały w 1981 roku robić (i nadal robią) olbrzymie wrażenie.
The Holy Hour to smutek podszyty bezradnością. Geniusz tej kompozycji tkwi w jej niesamowitej monotonii. Tu nie ma ani zmian tempa, ani skoków dynamiki. Nawet namiastki choćby gitarowego sola. Podobnie jest w żywszym Primary i The Drowning Man, które kojarzą się trochę z tym czymś, co czarowało na Unknown Pleasures i Closer Joy Division (i nie chodzi o te charakterystyczne gitary, w każdym razie nie tylko…). Kolejne skojarzenia? Nie ma ich tak wiele. Coś ciągnie ku wczesnemu Ultravox w Other Voices. Coś ku new romantic w baśniowym All Cats Are Grey i majestatycznym The Funeral Party. I went away alone, with nothing left but faith – spiewa Smith w ostatnim zdsniu wolniutko rozwijajacego sie Faith.
Trudno o lepsze zakonczenie. Moglo sie wtedy wydawac, ze juz wiecej nic nie nagraja. Na szczescie stalo sie inaczej.
Grzegorz Kszczotek
Recenzja ukazała się w miesięczniku Teraz Rock, 2008r.