Po raz pierwszy…

Po zamglonym Londynie zaczęły przemieszczać się tajemnicze postacie… Część z nich była ubrana na czarno… Część miała charakterystyczne fryzury i makijaż. Ale większość z nich nie wyróżniała się zbytnio, może jedynie były bardziej zamyślone lub uśmiechnięte… Może zastanawiali się co usłyszą w czasie koncertu, albo przejmowali się formą głosu Smitha.

Nadszedł czas na finał. Trzy ostatnie koncerty trasy Lost World Tour, które rozpoczęła się nietypowo, bo na Łotwie. To że zespół traktuje te koncerty w sposób specjalny. może świadczyć fakt, że został przygotowany specjalny plakat upamiętniający te trzy wieczory. To jedyne miejsce w Europie, gdzie The Cure gra koncerty pod rząd w tym samym mieście.

Londyńska Wembley Arena będzie przez najbliższe trzy wieczory miejscem, w które będą wpatrzone oczy (prawie) wszystkich fanów The Cure. To też miejsce, gdzie będzie najprawdopodobniej najwięcej gości zespołu. Dzieci, żon, znajomych… Być może znów będzie można sobie zrobić zdjęcie z Matthieu Hartleyem… Ed Gallup wrzucił na swój Instagram zdjęcie, że część ekipy cierpi na przeziębienia i grypę.

Do stolicy Anglii zjechali się fani z przeróżnych krajów. Niektórzy mieli blisko, przejechali tylko kanał La Manche. Byli też Włosi, Hiszpanie, Czesi, Niemcy. Nie zabrakło też przedstawicieli zza oceanu. Niektórzy z nich, jak na przykład Carl Tapia, zorganizowali pre-party. Jest również obecna Arusha Baker – twórczyni Cure Fan Documentary.

Są też oczywiście i Polacy. Przede wszystkim jest nasz Admin – Redaktor Marcin. Są MusicTravellers i wielu wielu innych.

Na forach internetowych wysyp ofert biletów tych, którzy nie mogli przyjechać, np z powodów Covidowych. Sporo biletów można kupić wręcz poniżej ceny wydrukowanej na nich.

O tym, że muzyka The Cure łączy pokolenia może świadczyć fakt, że jeden z fanów usilnie próbuje dowiedzieć się, czy na halę zostanie wpuszczony jego dziesięcioletni potomek, bo na stronach internetowych są sprzeczne informacje.

Niektórzy gromadzili się pod Wembley Arena już od godziny 11.00 Byleby być jak najbliżej.

Koncert rozpoczął się dość tradycyjnie jak na tę trasę, Tym razem Smith w koszulce z Davidem Bowie. And nothing is forever zagrane bardzo emocjonalnie. Tym razem The Cure postawili na wariację z The last day of summer i Want. Zaraz potem A fragile thing. Cold nie zostało zagrane po Burn, tak więc pewnie zostanie zagrane w bisie nr 1. Następnie tak jak w około połowie koncertów At night i A strange day. Potem czas na The hanging garden, po którym nastąpiło Push. Ale nie powtórzyło się 3xP, bo zamiast Primary, po Play for today zagrano Shake dog shake. Ostatnie dwie piosenki to tradycyjnie From the edge of the deep green sea i Endsong.

Zapowiadało się na chłodny bis numer jeden. Ale zespół raz jeszcze pokazał, że potrafi zaskoczyć. Zamiast bisu z Cold, zagrano Faith, po czym nastąpił One hundred years. Bis został zakończony A forest. Dla statystyków – Faith zagrano po raz trzystetny! To jeden z kolejnych kamieni milowych tej trasy.

Drugi bis został pewnie zaśpiewany przez całe Wembley. W czasie Close to me pewnie niejedna osoba obecna podziwiała tańce wokalisty. A po Boys don’t cry Robert długo nie chciał zejść ze sceny.

Oto pełen zestaw zagrany w czasie pierwszej nocy w Londynie:

  1. Alone
  2. Pictures of you
  3. A night like this
  4. Lovesong
  5. And nothing is forever
  6. The last day of summer
  7. Want
  8. A fragile thing
  9. Burn
  10. At night
  11. A strange day
  12. The hanging garden
  13. Push
  14. Play for today
  15. Shake dog shake
  16. From the edge of the deep green sea
  17. Endsong

Bis 1:

  1. I can never say goodbye
  2. Faith
  3. One hundred years
  4. A forest

Bis 2:

  1. Lullaby
  2. The walk
  3. Friday I’m in love
  4. Close to me
  5. Inbetween days
  6. Just like heaven
  7. Boys don’t cry

O tym jak to wyglądało naprawdę, a nie tylko na podstawie zapisów w internecie przekonacie się z relacji naszego Admina – Redaktora Marcina.

Do Wembley Arena wracamy jutro.

\ioooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo