Inteligentnie przebojowe piosenki

Potencjał twórczy o rozmachu wymagającym dwóch płyt winylowych (potem zmieszczono to na jednym CD), ustabilizowany skład, zdobyty przyczółek na rynku… Opus magnum? W tamtym momencie na pewno tak.

Smith przyrównywał nawet Kiss Me Kiss Me Kiss Me do Beatlesowskiego Białego albumu i coś w tym jest – zważywszy, że dopuścił do komponowania kolegów (a nawet pozwolił im modyfikować swoje pomysły!). Idąc za słowami lidera – materiał można podzielić na utwory „popowe” i „atmosferyczne”. Te pierwsze zasłużenie trafiły do promocji. Why Can’t I Be You? ma coś z beztroski „fantasy singles” – to jakby podkręcone Lovecats, z szybszym tempem i partią instrumentów dętych (w ogóle na płycie wzbogacono aranżacje). O tym, że nie należy traktować tej piosenki poważnie świadczy teledysk, z nieporadnym tańcem synchronicznym i liderem przebranym za jakieś futrzaste zwierzątko… Ważne, że rzecz nie zestarzała się ani na jotę, błyszczy w żelaznym kanonie cure’owych przebo-jów. Równie porywający jest Hot Hot Hot!!! – tym razem funk na całego, z rasowym groove’em basu i przyci-naną gitarą. Just Like Heaven to przykład sprawdzonej aranżacji opisanej przy okazji In Between Days. The Catch w porównaniu z powyższymi plasuje się nieco niżej, ot, balladka, z rzewną panią smyczkową.

Na tym jednak ładnych piosenek nie koniec. Na podobną jak w The Catch manierę śpiewania (z tu-tu-tu i radosne pokrzykiwania) zdecydował się wokalista w The Perfect Girl. Może podobać się Fight z żarliwym okrzykiem w refrenie. Wpada też w ucho How Beautiful You Are… z dźwiękami akordeonu (nic dziwnego – w tekście nawiązanie do Baudelaire’a). Po przeciwległej stronie mamy kawałki w rodzaju otwierającego album Kiss, gdzie transowy rytm i rozedrgana gitara nakręcają atmosferę niepokoju przez dobrych kilka minut przed wejściem śpiewu. Jeszcze dłużej trzyma w napięciu The Snakepit, o bardziej psychodelicznym niż zimnofalowym posmaku. If Only TonightWe Could Sleep zabiera słuchacza na orientalną wycieczkę, ale raczej do palarni opium niż na rajską plażę. Nie rozpieszcza też wywiedziony z saksofonowo-perkusyjnego chaosu Icing Sugar, naszpikowany dziwnymi odgłosami Like Cockatoos czy natarczywy Shiver And Shake.

Podziałowi stylistycznemu odpowiadają mniej więcej teksty. Ostatni z wymienionych numerów traktuje o uzależnieniu Tolhursta, Icing Sugar jest o narko-tykach, If Only Tonight We Could Sleep dotyczy śmierci, a The Snakepit czy Kiss o obrzydzeniu do samego siebie z powodu niechlubnych czynów. Dla odmiany Hot Hot Hot!!! opowiada o radości z seksu, The Perfect Girl to oczywista piosenka miłosna, a Just Like Heaven jest wspomnieniem odbierającego zmysły zatracenia u boku partnerki. Dwubiegunowość – dół na przemian z rzeczami radosnymi – była zamierzonym efektem artystycznym. A przy okazji okazała się rynkowym perpetuum mobile. Starzy fani dostali tak pożądany zastrzyk mroku, nowi mogli się bawić przy inteligentnie przebojowych piosenkach. The Cure wypracował w swojej twórczości złotą formułę. I podbił świat.

BARTEK KOZICZYŃSKI
Recenzja ukazała się w miesięczniku Teraz Rock.