Przyjemnie posłuchać

Gdyby skupić się wyłącznie na muzycznej zawartości Entreat, zarejestrowanej w lipcu 1989 roku w londyńskiej Wembley Arena, trzeba by uznać płytę za mało znaczącą w dyskografii The Cure. Zawiera wyłącznie utwory z Disintegration, nawet ustawione w tej samej kolejności, ale za to nie wszystkie – pomija aż cztery, w tym cudowny Lovesong czy popularny Lullaby.

Koncertowe wersje niespecjalnie odbiegają od oryginałów. Niektóre są trochę krótsze. Jeśli w czymś wyróżniają się in plus, to bardziej naturalnym brzmieniem, zwłaszcza perkusji (tyle że wszystkie dźwiękowe barwy, jakimi malowano wersje studyjne, miały przecież swoje uzasadnienie). Poza kilkoma krótkimi zapowiedziami nie ma tu interakcji z publicznością.

Dlatego trudno się tym zestawem zachwycać – ot, przyjemnie posłuchać. Tyle jeśli chodzi o muzykę. Entreat jest wszakże płytą, o atrakcyjności której decydują przede wszystkim okoliczności wydania. Pierwotnie nie była przeznaczona na sprzedaż – we Francji ukazała się jako dziennikarska promówka, w Anglii jako prezent dla klientów sieci HMV, którzy kupili dwie inne płyty grupy… Tyle że tego typu zabiegi promocyjne były zbędne.

W drugiej połowie lat 80. The Cure był już międzynarodową gwiazdą pierwszej wielkości o platynowym statusie w USA i zło-tym w Europie. Zapotrzebowanie na Entreat przerosło oczekiwania wydawcy, który ostatecznie zdecydował się (za zgodą Smitha, który nie lubi kolekcjonerskich gadżetów) wydać album w zwyklej, komercyjnej formie. To z kolei wprowadziło płytę na listy bestsellerów i – jak okazuje się dzisiaj – był to największy hit wśród koncertowych wydawnictw The Cure. Zaskakujące? Bardziej zaskakujący jest epilog dopisany do tej historii w 2010 roku.

Współczesna reedycja Disintegration zawiera bowiem bonusowo dysk Entreat Plus, którego repertuar już całkiem pokrywa się z albumem studyjnym. Natomiast sklepowe wydanie Entreat z 1990 roku nie ma nowej edycji – dziś jest trudno dostępnym, kolekcjonerskim gadżetem…

JORDAN BABULA
Recenzja ukazała się w miesięczniku Teraz Rock.