Wśród nocnej ciszy…

Robert Smith jest jednym z tych wykonawców, z którymi wywiady czytam z ogromną przyjemnością. Po pierwsze, wie on o czym mówi i posiada rzadki dar bardzo precyzyjnego formułowania swoich myśli. Po drugie, nie mizdrzy się przed dziennikarzem- pośrednikiem między nim a publicznością, a jeśli nawet na moment przybiera jakąś pozę, potrafi natychmiast skonfrontować ją dyskretną nutą autoironii. Po trzecie, nie unika tematów drażliwych, dla wielu innych kolegów i koleżanek z „branży” niewygodnych, czasem wręcz zabójczych dla ich starannie pielęgnowanego image’u. Naturalnie, gdy jest się w centrum uwagi dziesiątek, czy setek tysięcy widzów, pewnych granic przeskoczyć nie można, nikt jednak nie wie do końca, gdzie one w przypadku Roberta Smitha przebiegają.

„Kiedy dorastałem – mówi w jednym z wywiadów – dom moich rodziców nie był szczególnie gustownie urządzony. Były w nim zawsze tapety w dziwne wzory i dywan w dziwne wzory, które do siebie nie pasowały. W tych dziwacznych wzorach ciągle widziałem wyzierające twarze. Tak jakby z tapet i dywanów wyłaniały się duchy. Kiedy kładłem się spać, paliło się przyćmione światło. Ze ścian wychodziły różna zjawy. Niektóre przybierały kształty przyjazne, ale czasami widywałem światełko na załomie szafy i byłem pewien, iż coś za nim się czaiło. Nigdy nie miałem odwagi, by to sprawdzić. Poza jednym razem. Stał tam zabawnie wyglądający facet w macintoshu, który coś szeptał po polsku. Dzisiaj myślę, że to był tylko sen.”

Wśród wielu rzeczy, jakie napawają Roberta lękiem są pająki. Ponieważ to już bardziej konkretny związek z The Cure- chodzi, naturalnie, o słynny wideoklip do utworu Lullaby- warto przekonać się, co ma on na ten temat do powiedzenia.

„Pająki są jedną z tych moich fobii, których nigdy nie byłem w stanie przezwyciężyć. Tłuste pająki na cienkich nóżkach, wyglądające jakby za chwilę miały pęknąć, budzą mój niepokój. Gdy byłem młodszy, zawsze bałem się pająków, które ciągle znajdowałem w łóżku. Tak naprawdę, to ich tam wcale nie było, ale ja wyograżałem sobie, że są. Próbowałem pokonać tę fobię, tak jak pokonuje się wszystkie inne. Podchodziłem do nich i zmuszałem się do wzięcia ich w palce. Mogę trzymać i dziś pająka w ręku, nawet takiego wielkiego, włochatego, ale nigdy nie pozwoliłem mu znaleźć się w pobliżu twarzy. Tim Pope tego się domagał. Starał się skłonić mnie do zgody na wpuszczenie ich do łóżka podczas realizacji wideoklipu. Miały to być to te odrażające pająki- ptaszniki. Odmówiłem, a on pomyślał, że jestem małostkowy. Tim znał faceta, który zajmował się hodowlą pająków w londyńskim zoo i uważał je za sympatyczne. Trzymał je w powietrzu za nogi i poszturchiwał.

Kiedy przed kilkoma laty odbywaliśmy tourne po Ameryce Południowej, pewnego razu, w Brazylii, zapaliłem światło w łazience i zobaczyłem takiego wielkiego pająka, który zniknął za szafką. Potem o niczym innym już nie myślałem, tylko o tym, że on przyjdzie do mnie do łóżka wraz z kolegami. Nie spałem przez całą noc.”

Nie ma człowieka, który by się czegoś nie lękał, przed czymś nie czuł strachu czy obawy. Robert Smith nie jest wyjątkiem. Chociaż- jak twierdzi- często dziennikarzom kłamie, potrafi być zadziwiająco, niemal aż do bólu, szczery w sprawach nadzwyczaj intymnych. Drugą równie inteligentną osobą w brytyjskim rocku jest Morrisey, ale to już całkiem inna historia. Obaj panowie szczerze się nie cierpią. Smith zarzuca Morriseyowi nieuzasadniony niczym cynizm. Morrisey twierdzi, że Smith jest mazgajem. Być może. Ale właśnie ten drugi sprawdził się jako utalentowany kompozytor, podczas gdy po rozpadnięciu się The Smiths, Hulajgęba- jak zwano lidera zespołu- miał problemy z ze skomponowaniem materiału na kolejne albumy.

Powróćmy jednak do strachów, lęków i obaw. Podczas jednego z wywiadów opublikowanych po ukazaniu się albumu Kiss Me Kiss Me Kiss Me zadzwonił telefon. Odebrał barman i zwrócił się do Roberta: To do pana – A kto mówi ? – Niejaki Robert Smith. Właściciel tego nazwiska- zameldowany w hotelu jako Mr Robin- wyjaśnił zdumionemu dziennikarzowi: Oni wszyscy zarzucili podawanie się za moich kuzynów. Teraz oni są mną. Zwykle daję się na to nabrać. – A czy to ciebie przeraża? – w odpowiedzi pogardliwe Pfff…. A więc co napawa Smitha lękiem? W chwili obecnej latanie – słyszymy w odpowiedzi. Nagle zdecydowałem, że wszystko przeciw niemu przemawia. Zdałem sobie sprawę, cóż to za idiotyzm. Poddawać się dobrowolnie torturze zdania się na łaskę maszyny i obcej osoby. Ponadto, zawsze widzę wszystko przez podłogę w samolocie. Nienawidzę nie mieć nad czymś kontroli; jej brak zawsze mnie denerwuje. Poza lataniem boję się starzenia. Boję się też, że oślepnę., bo mój wzrok gwałtownie się pogarsza.

– Widoku czego bys najbardziej żałował? – Wszystkiego. Z wyjątkiem koloru brązowego- mógłbym spokojnie bez niego żyć. Lecz najbardziej żałowałbym odbicia moich oczu, gdy przyglądam się im w lustrze z bliska.

– Czy to jest sposób, aby sprawdzić, iż jesteś? – Tak. Hipnotyzuję siebie, aby dojrzeć diabła w swojej twarzy, w swojej czaszce. Nie czynię tego teraz jednak zbyt często, ponieważ to wpływa negatywnie na moją równowagę psychiczną.

– Powiedz cos więcej o tych diabłach i aniołach… – Diabły są u większości ludzi bardziej wyraziste niż ich anioły. Wydaje mi się, że anioł tylko składa nam wizyty, podczas gdy diabeł w nas stale mieszka. Chociaż- by zmienić trochę temat- kiedyś dziwiłem się, gdy ludzie byli sympatyczni. Teraz dziwię się, kiedy ludzie są okropni. W miarę jak starzeję się , tracę cynizm. Ogólnie rzecz biorąc, znacznie łatwiej jest być uprzejmym i zdystansowanym niż agresywnym i gniewnym.

Jerzy Rzewuski
Artykuł ukazał się w miesięczniku Tylko Rock, 1992