Integracja

(Artykuł z roku 1992) Znacie? Oczywiście, znacie. Chodzi naturalnie o nowy album The Cure zatytułowany Wish. Każdy już zdążył sobie wyrobić o nim własne zdanie. Z tego co wiem, nie wszystkim przypadł on do gustu. Część młodszych fanów z czułością wspomina Disintegration, starsi z rozrzewnieniem wzdychają do Faith i Pornography.

Element rozrywkowy był zawsze czymś, czego u nas ludzie nie dostrzegali – mówi Robert Smith w jednym z ostatnich wywiadów. Praca nad tym albumem układała się wspaniale, ale nawet gdy, cofniemy się pamięcią aż do „Faith” czy „Pornography”, mieliśmy i wtedy chwile bardzo śmieszne. Ludzie widywali mnie i Simona śmiejących się lub upijających do nieprzytomności, nie potrafili zrozumieć, jakim cudem mogliśmy tak się zachowywać, a jednocześnie być w tym trawionym wewnętrznymi niepokojami zespole. Ale to byto łatwe – na tym polega sens bycia małym, bycia dzieckiem. Kiedy jesteś dorosty, staje się to niemożliwe. Za wiele o wszystkim myślisz.

Amerykańscy wydawcy płyt The Cure byli niepocieszeni, że zespół zataił przed nimi do końca istnienie utworu Friday I’m In Love i wytypował na pierwszy singel utwór High. Z ich punktu widzenia Friday miał wszelkie dane, by stać się Przebojem Numer Jeden. Smith i spółka lepiej jednak znają realia europejskie. Kiedy opublikujemy tutaj coś popowego, zwykle idzie to dosyć prędko na dno – mówi Simon. Tutaj – dodaje Robert – ludzie inaczej patrzą na to, co robimy. Panuje pogląd. iż jest to raczej czymś w rodzaju publicznego oddania moczu, niż rezultatem faktu, że jesteśmy autentycznie szczęśliwi. A tacy byliśmy, kiedy nagrywaliśmy „Friday”.

Teraz ciężar jest rozłożony równo na wszystkich – mówi Smith o The Cure A.D. 1992. Każdy wnosi coś od siebie. Powiedziałbym. że mamy prawdziwy zespół – nie wymagający dyktatury.

JERZY RZEWUSKI
Tekst ukazał się w miesięczniku Tylko Rock, 1992