Warto było przyjechać. CureParty, Kraków 21.08.1999

Kraków 1999. Kolejne Cure Party (po Warszawie i Toruniu) w tym roku od początku zapowiadało się tajemniczo. Po pierwsze nikt za bardzo nie wiedział czego można oczekiwać po organizatorze (z dobrych źródeł wiem, że zainspirowało go go urodzinowe Party w Toruniu, którego recenzję mogliśmy znaleźć w jednym z numerów TYLKO ROCK). Pojechałem tam z Fozzie’m, dzięki któremu ukazuje się Heart Attack. Przed 19.00 pojawiliśmy się w pubie Koziorożec przed którym już stali fani.

O 19.00 rozpoczęło się kolejne w tym roku Cure Party. Utwory na początku Party głównie pochodziły z oficjalnych płyt co mnie trochę zirytowało (nie jechałem z Warszawy do Krakowa aby słuchać czegoś, co już doskonale znałem). Ale za to organizator postarał się aby w barze drinkiem wieczoru był ulubiony napój Roberta – piwo z sokiem pomarańczowym (ekstrakt). Naprawdę niezłe – tym, którzy nie próbowali gorąco polecam.

W oczekiwaniu na zespół, który miał zagrać live konsumowałem kolejne partie drinków i miałem wreszcie okazję uczestniczyć w Party bez żadnych limitów (w Toruniu byłem DJ i miałem znacznie ograniczony wolny czas).

O ile Party było fajne o tyle prawie wyprowadzały mnie z równowagi „przerwy” w muzyce Cure i granie muzyki Depeche Mode. Nie mam nic przeciwko DM, ale wkomponowanie ich w klimat muzyki The Cure jest jednym wielkim nieporozumieniem.

Ale oto przed północą usłyszeliśmy zespół coverowy Le Fleur (chyba tak się pisze). Słyszałem różne opinie po koncercie, ale dla mnie zespół był doskonały. Jedynym mankamentem pozostaje wokalista, który był zdecydowanie najsłabszym ogniwem. Grupa zadbała o odpowiedni klimat (dymy, świece w ciemności robiły wrażenie). Nie pamiętam wszystkich granych utworów ale zapadły mi w pamięci świetnie wykonany „Figurehead”. Dla tego utworu warto było przyjechać do Krakowa! W czasie wykonywania utworu „A Forest” nagle Marian wbiegł na scenę i zaczął śpiewać. Zespół był kompletnie zaskoczony takim obrotem sprawy ale wykonał utwór do końca z wokalem Mariana! Myślę, że taki skład polskiej grupy coverowej jest porównywalny z grupą Curiosity z Belgii.

Podczas Party nie było tak jak w Toruniu konkursów, video ale po północy „DJ-owanie” poprawiło się gdy Maciek H. stanął za konsolą (sorry organizator). Usłyszeliśmy wiele wersji live, „oficjalnych coverów” i remiksów. Około godz. 3.00 „grupa warszawska” zaczęła planować powrót do stolicy. Nie wiem kiedy Party się zakończyło ale było fajnie…

TOMASZ ZAMIARA