Album „Projections”, ukaże się w piątek 29 października – w dniu 70. urodzin O’Donnella – to będzie ósmy solowy album, będący kolejnym etapem jego twórczości poza światłem reflektorów The Cure. Roger wyjaśnił, że ta płyta mocniej nawiązuje do jego gustów i inspiracji związanych z minimalistyczną elektroniką.
„Na początku lat 2000 nagrałem dwa elektroniczne albumy i zawsze czułem, że to nie był zamknięty rozdział” – powiedział O’Donnell w rozmowie z NME. – „Dwa to za mało, trzeba mieć trzy. Zawsze czułem, że jest jeszcze jeden elektroniczny album do nagrania. Pierwsze dwa nagrałem całkowicie przy użyciu Moog Voyagera, a przy tym dałem sobie nieco więcej przestrzeni. Wprowadziłem sporo nowych instrumentów, ale to tak naprawdę domknięcie tamtej ery”.
Album ukazuje się także po tym, jak O’Donnell w ubiegłym roku podzielił się z fanami informacją, że zdiagnozowano u niego agresywną postać chłoniaka. Teraz jednak z radością zdradza, że pokonał raka – co pozwoliło mu powrócić do życia twórczego z nową energią.
„Po przejściu wszystkich problemów zdrowotnych w latach 2023–2024 postanowiłem, że nie nagram płyty, która byłaby rozwlekłą opowieścią o chorobie” – przyznał. – „Ale to był czas refleksji – spojrzenia wstecz, spojrzenia w przyszłość i ponownego określenia, gdzie jestem teraz jako muzyk i w muzyce. Myślę, że udało się to osiągnąć. Ten album ma w sobie odcienie wszystkiego. Słyszę w nim wszystkie swoje inspiracje. Jestem bardzo zadowolony z tej płyty, a ludziom też się podoba – co jest dziwne!”.
„Projections” jest oszczędny w brzmieniu, ale ciepły – ma w sobie klimat zimowego objęcia, który O’Donnell chciał uchwycić podczas nagrań.
„To zdecydowanie zimowy album” – powiedział. – „Nigdy nie wchodzę do studia latem. Latem po prostu lubię być na zewnątrz. To zawsze dla mnie nieproduktywny czas, natomiast zima jest bardzo sugestywna, prawda?”.
O’Donnell zdradził, że z niecierpliwością czeka na trasę z zespołem w 2026 roku, która obejmie takie festiwale jak Isle Of Wight, Primavera Sound w Hiszpanii, Øya w Norwegii, Rock En Seine we Francji, Nova Rock w Austrii oraz Open’er w Polsce, a także serię wielkich plenerowych koncertów w Wielkiej Brytanii i Irlandii.
W pełnym wywiadzie O’Donnell opowiada o walce z chłoniakiem, nadziejach na zainspirowanie innych chorych, projekcie solowym, powrocie do koncertów z Robertem Smithem i spółką oraz o szansach na rychłą premierę następcy „Songs Of A Lost World”.
NME: Roger, co możesz powiedzieć o nastroju „Projections” na etapie jego powstawania?
Roger O’Donnell: „To był zapis refleksji nad tym, co przeszedłem. Chorowałem na chłoniaka, to był bardzo trudny okres. Sam fakt, że żyję, był powodem do radości! I to, że mogłem znów tworzyć muzykę. Podczas leczenia byłem tak rozemocjonowany, że nie mogłem dotknąć instrumentu – od razu wybuchałem płaczem. Powrót do studia, możliwość złapania oddechu i myśli: OK, przeszedłem to, jestem tu i idę dalej – to było cudowne uczucie. Ta płyta podsumowuje wszystko i powstała bardzo naturalnie”.
Jak się teraz czujesz?
„Świetnie, dziękuję! Jestem w pełni zdrowy. Rok po zakończeniu leczenia, kilka badań krwi i wszystko w normie. Mój hematolog – prawdziwy rockman – powiedział, że zazwyczaj w tym świecie nie używa się słowa ‘wyleczenie’, ale w moim przypadku stwierdził: Powiem to: możemy cię uznać za wyleczonego”.
Czego nauczyłeś się z tego doświadczenia, co chciałbyś przekazać innym?
„Po pierwsze: jeśli masz jakiekolwiek objawy, idź do lekarza. Nie odwlekaj tego. Ja odwlekałem. Poczułem coś na początku 2023 roku, a potem zrobiliśmy całą amerykańską trasę. Próbowałem to bagatelizować, aż w końcu po trasie poszedłem do lekarza, który stwierdził, że nie mam się czym martwić! Zrobiłem więc badanie na własną rękę i wtedy wszystko się posypało. Na miłość boską: nie wstydźcie się, nie bójcie się. Dziś medycyna potrafi wyleczyć większość rzeczy. Tego, czego nie da się cofnąć, to czasu – a im wcześniej traficie do lekarza, tym większe szanse.
Po drugie: ufajcie nowoczesnej medycynie. To coś niesamowitego. Ja dostałem leki jak z science fiction – przyczepiają się do komórek, rozbijają je i wprowadzają leki na poziomie komórkowym. To porażające, a możliwości wciąż się rozwijają. Działałem też na rzecz fundacji Lymphoma Org, oni są na pierwszej linii badań. Są bardzo blisko pełnego lekarstwa. Zrobiliśmy zbiórkę i ludzie wpłacili tysiące. To daje poczucie, że ludzi to obchodzi”.
Czy myśl o powrocie do muzyki dodawała Ci sił?
„Niesamowite było to, że niewiele ponad rok po diagnozie znów byłem na scenie z chłopakami – w The Troxy i w BBC. To było dziwne, ale dawało nadzieję innym.
Gdy sam chorowałem, czytałem, że Mark Hoppus z Blink-182 ma to samo. Pomyślałem: Hej, nie jestem sam. Jeff Bridges też to przeszedł. Dlatego zdecydowałem się mówić o tym publicznie. To bardzo osobista decyzja, ale uznałem, że warto. Zawsze znajdą się idioci, którzy zrobią z tego coś negatywnego, ale plusy przeważają. Mam nadzieję, że dałem ludziom trochę otuchy”.
Diagnoza może być jak czarna chmura, ale nie oznacza końca…
„Nie. Najgorsze jest zwykle czekanie na diagnozę. Chodziliśmy z partnerką po domu jak zombie, dopóki nie poznaliśmy wyników. Wtedy można już działać – skoncentrować się na leczeniu i widzieć jego koniec”.
Jak to doświadczenie wpłynęło na twoje podejście do muzyki?
„Muzyka zawsze była dla mnie emocjonalnym ujściem. Jestem pogodnym człowiekiem, a emocje wychodzą w muzyce. Podczas choroby nie mogłem grać – emocje były zbyt silne. Ale gdy to się skończyło, jakby otworzyła się tama.
Ludzie pytają, czy mnie to zmieniło. W pewnym sensie tak. To trochę jak największy strach: rak czy szaleniec z siekierą za drzwiami? Gdy już go spotkasz, musisz stawić czoła. Z rakiem jest podobnie – wchodzisz w leczenie. Byłem bardzo zaangażowany w proces i sam robiłem badania”.
Jak smakowały ci koncerty The Cure w ubiegłym roku?
„To było surrealistyczne. Nagle wróciłem do świata The Cure, grając dla tysięcy fanów, jakby nic się nie stało. Na próbach wszystko było normalnie. Nie chciałem specjalnego traktowania. No, może parę dodatkowych herbat! Ale generalnie: typowe The Cure – wracaj i rób swoje.
Na początku mówiłem Robertowi: Wciąż cierpię na zmęczenie. A on: Spokojnie, zagramy tylko dwie godziny. A na końcu próby set trwał trzy godziny! Mówię: Nie wiem, czy dam radę, a on na to: Możesz dostać stołek, wzbudzisz więcej współczucia. Ostatecznie adrenalina mnie poniosła”.
Jesteś gotów na festiwalowe lato 2026?
„Tak, bardzo się cieszę. Kilka dat już ogłoszono. Uwielbiam festiwale – to zawsze fajna trasa. Lżejsza niż regularna trasa The Cure, bardziej pozytywna, można spotkać inne zespoły, fajny klimat. Latem, z możliwością wracania do domu w tygodniu – jak praca na pół etatu”.
Czy to będzie pełna festiwalowa trasa po wszystkich kontynentach?
„Nie wiem. Daty są ogłaszane stopniowo. Wiem tyle, co wy. To raczej kwestia sprzedaży biletów i strategii. To jak prezenty pod choinkę, które przychodzą jeden po drugim”.
Robert w 2026 będzie kuratorem Teenage Cancer Trust. Czy to oznacza koncert The Cure w Royal Albert Hall?
„Myślałem, że tak, ale nie wiem. Może uzna, że nie wypada, byśmy zagrali w pierwszym roku jego kuratorstwa. Graliśmy tam kilka razy – to świetny koncert i cel bardzo bliski mojemu sercu. Robimy dużo dla takich inicjatyw i dobrze, że Robert dostał taką możliwość”.
Robert wspomniał, że chciałby skończyć następcę ‘Songs Of A Lost World’ przed trasą. To wciąż aktualne?
„Musisz go o to zapytać. Ja nie wiedziałem, że ‘Songs Of A Lost World’ jest skończony, dopóki nie wysłał nam utworów do nauki przed koncertem w Troxy! Wiem tylko, że Jason nagrał sporo partii perkusji w kwietniu, była mowa, że mamy się spotkać, ale ostatnio cisza. Robert pewnie jest w jednym ze swoich głębokich twórczych stanów, bo mało się odzywa”.
Czy to wygląda tak, że nagrywacie swoje partie, a Robert grzebie w nich w nieskończoność?
„Tak… oby tylko nie kolejne 16 lat!”.
Czy jest szansa, że album wyjdzie w ciągu roku?
„Myślę, że tak. Byliśmy mile zaskoczeni sukcesem ‘Songs Of A Lost World’. Po takiej przerwie to fantastyczne. The Cure ma swój poziom, poniżej którego nie schodzi – zawsze będzie świetnie, pytanie tylko, czy będzie mega”.
The Cure ruszy w trasę w 2026 roku. Wszystkie informacje będziecie na bieżąco czytać na thecure.pl.

