Niezwykle wyczekiwany, czternasty album The Cure to pierwsze studyjne wydawnictwo od szesnastu lat. Ukazał się 1 listopada 2024.
Aż pięć z ośmiu utworów z nowej płyty zostało przedpremierowo zaprezentowane podczas trasy koncertowej „Shows Of A Lost World”, podczas której zespół zagrał dla ponad 1,3 mln fanów. W tym dwukrotnie w Polsce, 20 października 2022 roku w Krakowie i dzień później w Łodzi. Podczas pierwszego wieczoru The Cure po raz pierwszy wykonali „I Can Never Say Goodbye„. Robert Smith zapowiedział utwór poświęcony pamięci swojego zmarłego brata, który część życia spędził właśnie w Krakowie.
„Songs Of A Lost World” zostało w całości napisane i zaaranżowane przez Smitha. To on wyprodukował i zmiksował album wspólnie z Paulem Corkettem. The Cure nagrywali krążek w walijskim Rockfield Studios w składzie: Robert Smith (gitara, 6-strunowy bas, klawisze), Simon Gallup (bas), Jason Cooper (perkusja), Roger O’Donnell (klawisze), Reeves Gabrels (gitara).
Smith stworzył też koncepcję okładki, a wieloletni pracownik The Cure Andy Vella zajął się grafiką i projektem graficznym. Na okładce znajduje się „Bagatelle”, rzeźba Janeza Pirnata z 1975 roku.
Smith: „Wyobrażałem sobie, że „Songs Of A Lost World” będzie nieustannie przygnębiający. Kilka osób, które go przesłuchało, powiedziało: „Piosenki same w sobie są naprawdę dobre, ale jest tego za dużo. Nie możesz oczekiwać, że ludzie będą słuchać aż takiej dawki mroku i pesymizmu. Potrzeba tam czegoś innego”. Więc kilka utworów zostało odrzuconych, a kilka dodanych. Uprościłem całość. Początkowo było 13 utworów. Teraz jest ich osiem i to o wiele lepszy album, bo ma trochę światła i cienia.”
Smith: „Nasze piosenki zawsze miały w sobie pewien strach przed śmiertelnością, przypuszczam, że tak można to ująć. Zmagam się z tym od ósmego roku życia. Ale kiedy się starzejesz, to staje się to bardziej realne. Śmierć i umieranie stają się coraz bardziej częścią naszego życia, niestety. Kiedy jesteś młodszy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, romantyzujesz to. Potem zaczyna się to dziać w twojej najbliższej rodzinie i wśród przyjaciół, i nagle to jest inne. „I Can Never Say Goodbye” opowiadało o śmierci mojego brata. Starałem się znaleźć odpowiednią równowagę między emocjonalnym wybuchem, który miałem po tym wydarzeniu, a przekazaniem tego w piosence. Niektóre wersje, które nagrałem były przesadne. Grając tę piosenkę na żywo, czasami mnie to rozwalało i dlatego było bardzo trudno nie przesadzić. To samo dotyczyło pisania tekstów do wszystkich nowych piosenek, starając się znaleźć odpowiedni ton. W ogóle nie czuję swojego wieku, ale zdaję sobie sprawę, że skończyłem w tym roku 65 lat. Chcę więc zastanowić się nad tym, gdzie teraz jestem, i zauważyć, że rzeczy, które są dla mnie ważne teraz, nie są tymi, które miały dla mnie znaczenie dwadzieścia lat temu. Chciałem, żeby te piosenki miały sens. W historii The Cure były długie okresy, w których niektóre utwory były ważne, a inne nie. Na tym albumie wszystkie mają znaczenie.”
Smith: „Napisałem „Endsong” jednej nocy. Sesje nagraniowe nazywały się Live From The Moon, ponieważ była to 50. rocznica Apollo 11, lądowania na Księżycu. Pewnej nocy byłem na zewnątrz i przypomniałem sobie, jak miałem 10 lat, stałem z moim tatą w ogrodzie i patrzyliśmy na Księżyc. Pomyślałem wtedy: „Oto jestem, wciąż patrzę w gwiazdy.” Urodziłem się w 1959 roku i dorastałem w wspaniałym okresie trzydziestu lat po zakończeniu II wojny światowej, kiedy wydawało się, że świat poprawia się z każdym rokiem. Świat zmierzał ku lepszemu, a lądowanie na Księżycu było tego częścią. Około 1975 roku, kiedy skończyłem szesnaście lat, wydawało się, że świat się zatrzymał i od tamtej pory idzie w dół. To jest bijące serce „Songs of a Lost World”. Cały ten zagubiony świat. Tak właśnie czuję się względem młodego siebie: „Gdzie to się podziało?” W tym momencie pomyślałem: „Cóż, to jest ta zamykająca piosenka.”