THE TOP

„The Top” – piąty studyjny album The Cure, wydany został 30 kwietnia 1984 roku, witany pełnymi emocji i zachwytu recenzjami.

Robert Smith: Pisanie „The Top” przypomniało nam znów początki. Było tak, jakbyśmy tworzyli „Three Imaginary Boys”. Jednak ci, którzy zainteresowali się nami dzięki ostatnim singlom, będą zaszokowani, gdy popędzą, by kupić album.

Z powodu konfliktów w zespole Smith napisał prawie całą muzykę na płytę sam i zagrał na prawie wszystkich instrumentach (oprócz perkusji). Przez to The Top jest niemal solową płytą Roberta Smitha.

Robert stwierdził także, że poza grą na wszystkich instrumentach, zadebiutował na tym albumie jako wokalista. Do tej pory trochę jęczałem. Nowe utwory zabrzmiałyby głupio, gdybym zaczął pojękiwać, więc musiałem się bardzo postarać i zaśpiewać. Mój głos jest teraz znacznie lepszy niż niegdyś, lecz nadanie mu innego brzmienia nadal przypomina walkę.

Lol Tolhurst: Mówiąc uczciwie, grałem mało partii klawiszowych na „The Top”. Moje zasługi na tym albumie dotyczą tak naprawdę tekstów. Myślę, że był to początek mojego upadku. Wizja The Cure zaczęła się ulatniać. Chociaż byłem fizycznie obecny w studiu każdego dnia przez prawie cały okres nagrywania płyty, moja dusza była gdzieś indziej i patrzyła w dół na te okropną, ciemną przepaść.

„The Top” był pierwszym studyjnym albumem The Cure, który dostał się na amerykańską listę przebojów Billboard 200. Osiągnął pozycję… 180. W Wielkiej Brytanii album dotarł natomiast do pierwszej 10.

Lol Tolhurst: W przypadku „The Top” było fifty-fifty. Były takie dni, kiedy robiliśmy rzeczy smutne i trochę klaustrofobiczne, i takie dni, kiedy było wesoło. To tłumaczy zróżnicowanie. To było zrobione tylko dlatego, żeby po prostu trochę poeksperymentować, sprawdzić, czy ludzie uwierzą, ze to my.

Robert Smith: Myślę, że podświadomie podjąłem decyzję, by „The Top” był inny od naszych wcześniejszych albumów. Najbardziej przypomina nasz pierwszy LP, gdyż na obu tych płytach zawarliśmy bardzo różnorodne nastroje i style, lecz choć w swej różnorodności podobny jest do „Three Imaginary Boys”, to jego treść jest bardzo odmienna. Mógłbym pisać znacznie lżejsze utwory. Pozostali członkowie zespołu słyszeli moje próbki na potencjalne single. Za większość z nich Nick Kershaw dalby się pokroić – nie, może nie on, bo teraz jest poważnym artystą, może A-ha – lecz są okropne, z bardzo głupimi refrenami. Rozważałem możliwość wydania ich pod pseudonimem, ale nie chcę, by ludzie… możesz układać sobie listy zakupów, ale nie chcesz być znany tylko dzięki nim.