W książce Jakuba Porady „Chłopaki w sofixach” znalazłam kilka nawiązań do The Cure, które z wielką radością odnotowuję. Jak się zastanowić to rzeczywiście trudno byłoby napisać książkę o dorastaniu w latach osiemdziesiątych w Polsce bez najmniejszej wzmianki o tej grupie.
I tak zatem na 87 stronie mamy taki opis:
„Tylko dziewczyny „z plastyka” mogły się bezkarnie ubierać na czarno i stroszyć włosy na Roberta Smitha z The Cure. Odcinały się od lasek z normalnych liceów, paradujących w naciągniętych getrach niczym Kasia Figura w Kingsajzie.”
Potem jeszcze, po nastaniu trochę innych czasów, autor ponownie nawiązuje do The Cure opisując zmagania kolegi ze swoimi miernymi talentami muzycznymi.
„Zawsze powtarzał ten sam błąd, lecz nie zdobył się na inwencję, by odnaleźć przyczynę zagwozdki. Podobnie było z drugim utworem z repertuaru The Cure, Friday I’m in Love. Rozbiegówka szła OK, potem następowało wprowadzenie, pierwsza zwrotka i tam już czaiło się niebezpieczeństwo. Na sekundę przed refrenem następował akord, którego Rogal nie potrafił opanować, jakby przeskakiwała płyta. To samo działo się pod koniec drugiej zwrotki i w repryzie.”