„Jesteśmy wyjątkowym zespołem” – rozmowa z And Also The Trees

Cantara Music

 

 

Brytyjska formacja And Also The Trees istnieje od 35 lat i jest jednym z najbardziej niezwykłych brytyjskich zespołów rockowych powstałych na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Ich klimatyczna muzyka i poetyckie teksty podbiły serca nie tylko fanów na całym świecie, ale także samego Roberta Smitha z The Cure. Na nasze pytania odpowiedzieli dwaj założyciele AATT: wokalista Simon Huw Jones oraz gitarzysta Justin Jones.

Rozmowa z: Justin Jones (JJ), Simon Huw Jones (SHJ)

Pod koniec grudnia 2014 roku zagraliście trzy znakomicie przyjęte koncerty u boku The Cure w londyńskim Hammersmith Apollo. Były to Wasze pierwsze wspólne występy z grupą Roberta Smitha od 30 lat. Jak do nich doszło?
JJ: To głównie zasługa The Cure, którzy chcieli zagrać koncerty prezentujące głównie materiał z 1984 roku. Gdy wtedy, w tej samej sali, promowali album „The Top” także byliśmy ich gośćmi. Więc poprosili nas, abyśmy i teraz z nimi zagrali. Jestem w kontakcie z Robertem od tamtych czasów, informuję go na bieżąco, co się u nas dzieje, a on zawsze znajduje czas, by posłuchać naszych nowych płyt. Oba zespoły nie zaprzestały grania, choć The Cure odniosło większy sukces niż my. Myślę, że pokazanie równoległych ścieżek kariery And Also The Trees i The Cure byłoby ciekawym materiałem na film dokumentalny.

Jeśli już rozmawiamy o The Cure, to nie jest tajemnicą, że dużo im zawdzięczaliście na początku swojej kariery. Nie tylko was zapraszali na swoje trasy koncertowe, ale Lol Tolhurst  wyprodukował Wasz debiutancki album. Dlaczego według was nie osiągnęliście takiego statusu jak oni?
Nigdy nie potrafiliśmy komponować tak dobrych i chwytliwych melodii jak The Cure. Oni stworzyli wiele świetnych piosenek pop i kilka wspaniałych albumów. A poza tym my jesteśmy bardzo trudni we współpracy z innymi i trudno nami kierować jako zespołem.

Pracujecie nad nową płytą. Czy możecie zdradzić coś więcej na temat tego wydawnictwa?
JJ: Chcieliśmy jak najszybciej nagrać i wydać następcę albumu „Hunter Not The Hunted” z 2012 roku, ale mamy opóźnienie wynikające między innymi z konieczności przygotowania się do wspomnianych już koncertów z The Cure. Na razie skomponowaliśmy nowy materiał, ale jeszcze nie zaczęliśmy sesji nagraniowych. Jednak chcemy, by ta płyta ukazała się jeszcze w tym roku.

And Also The Trees ma status tak zwanego „zespołu kultowego”. Macie wielu fanów, którzy podążają za Wami od 30 lat. Jak sądzicie: czemu to zawdzięczacie?
SHJ: Nie chcę zabrzmieć chełpliwie, ale jesteśmy wyjątkowym zespołem. Mamy własny styl, własne brzmienie. Ludzie, którzy choć raz nas usłyszą, często chcą pozostać w naszym świecie. Bardzo często odnoszę wrażenie, że ludzie, którzy nas lubią traktują bardzo serio swój muzyczny gust. Muzyka jest dla nich bardzo ważna na wielu poziomach i nie traktują jej „po macoszemu”. A naszych kompozycji trzeba słuchać bardzo uważnie i w skupieniu. Nie pasują one do komercyjnych rozgłośni radiowych, choć czasem chciałbym, aby tak było. Myślę także, że nasi fani akceptują i szanują to, że jesteśmy zespołem niezależnym i wszystkie decyzje dotyczące naszej działalności, podejmujemy sami. Dzięki temu wierzą nam w 100 procentach.

Wasz zespół pochodzi z wiejskich rejonów Anglii, a wasze piosenki są często zainspirowanie naturą i tamtejszymi krajobrazami. Jak się odnajdujecie we współczesnym, zindustrializowanym świecie?
SHJ: Ten świat stanowi bardzo inspirujący kontrast i nasze najbardziej znane kompozycje opowiadają właśnie o zurbanizowanym świecie („Slow Pulse Boy”, „Red Valentino”…). Inne nasze utwory traktują o świadomości istnienia industrialnego, nowoczesnego świata w naszym życiu, ale masz rację, większość naszych kompozycji, ma swoje źródła w wiejskim, sielskim krajobrazie angielskiej prowincji. Początki And Also The Trees tkwią w czasach, gdy śpiewanie o krajobrazie było….hm, niezwykłe. Zespoły, których wtedy słuchaliśmy i które były naszymi inspiracjami, takie jak: PIL, Gang Of Four, Joy Division, The Slits, a także cała scena punk, miały swoje korzenie w zurbanizowanym świecie. Jednak my chcieliśmy  pisać o tym, na czym znaliśmy się najlepiej, o miejscach, z których pochodziliśmy. I nie interesowało nas, jak niemodne to wówczas było. Ludzie często mylą się myśląc, że jeśli ktoś jest zainspirowany naturą i krajobrazami to od razu musi pisać błogie, ładne piosenki. To nieprawda. Krajobraz nieustannie się zmienia.

Simon, skąd czerpiesz inspiracje do swoich poetyckich tekstów?
SHJ: Bardzo dużo czytam, podróżuję i oglądam filmy. Ale największą inspiracją jest dla mnie muzyka. W niej znajduję słowa i pomysły. Bez niej, nie napisałbym niczego.

Skąd pomysł na nazwę zespołu And Also The Trees?
SHJ: Taki tytuł nosiła jedna z naszych pierwszych kompozycji, którą stworzyliśmy, gdy uczyliśmy się grać na instrumentach i tworzyć piosenki. Nie był to nawet dobry utwór, ale bardzo lubiliśmy słowa do tej piosenki. Nazwa And Also The Trees była też inna niż nazwy nadawane zespołom w tamtych czasach, a my wówczas mieliśmy obsesję by być „innym” zespołem. Po wydaniu albumu „Silver Soul” w 1998 roku i kilku latach braku aktywności z naszej strony, zaproponowałem zmianę nazwy grupy i rozpoczęcie wszystkiego od początku. Na szczęście Justin temu się przeciwstawił i miał rację. To był jeden z najgorszych pomysłów, jakie kiedykolwiek miałem.

No właśnie: album „Silver Soul” był na swój sposób przełomowy dla zespołu. Była to pierwsza płyta And Also The Trees wydana dla niezależnej wytwórni i wkrótce potem, jak wspomniałeś, zawiesiliście działalność. Jaki był tego powód?
SHJ: Dużo się wtedy działo w naszych prywatnych sprawach. Ja przeprowadziłem się do Szwajcarii i założyłem rodzinę, Jason przeprowadził się do Londynu, a perkusista Nick opuścił zespół. Poza tym druga połowa lat dziewięćdziesiątych nie była pomyślna dla takich wykonawców jak my. Wtedy królował britpop i muzyka techno. Uważam jednak, że ta przerwa dobrze nam zrobiła. Odpoczęliśmy trochę od siebie, nabraliśmy dystansu do wielu spraw i dostaliśmy nowy zastrzyk energii. Dołączył do nas perkusista Paul Hill, który wniósł do zespołu wiele świeżości i dynamiki. Według mnie najlepsze płyty And Also The Trees powstały w tym wieku.

W latach dziewięćdziesiątych nieco zmieniliście stylistkę. Czy był to świadomy krok czy też naturalny krok naprzód w rozwoju zespołu?
JJ: Było to nasze świadome posunięcie. Wtedy uważałem, że zmiana brzmienia będzie zdrowa dla zespołu, a ja byłem już znudzony brzmieniem mej gitary. Niestety, nie jesteśmy jak David Bowie, więc ta zmiana nie wzbudziła entuzjazmu wśród wielu fanów And Also The Trees. Niektórzy z nich byli nią przerażeni i odwrócili się od nas. Nie był to więc dobry pomysł, ale nie uważam, że powinno nam być przykro z tego powodu. Był to odważny krok z naszej strony i uważam, że piosenka „Paradiso” to najlepszy utwór jaki kiedykolwiek nagraliśmy.

Muzyka And Also The Trees jest bardzo filmowa i teatralna pod względem nastroju. Czy kiedykolwiek planowaliście, a może planujecie, nagrać muzykę do jakiegoś filmu bądź sztuki teatralnej?
SHJ: Odkąd skończyłem 16 lat chciałem nagrywać muzykę filmową. I raz mi się udało. Na początku lat dziewięćdziesiątych skomponowałem muzykę do niezależnego, eksperymentalnego obrazu „In Delirium Angelica”. I to jak do tej pory było moje jedyne doświadczenie z muzyką filmową. Może kiedyś jeszcze się uda coś takiego stworzyć? Kto wie?

Gdy patrzysz na te 35 lat spędzone w And Also The Trees, co napawa Cię największą dumą?
SHJ: Pierwszy koncert zagraliśmy w styczniu 1980 roku. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia scenicznego, posiadaliśmy minimalne umiejętności gry na instrumentach. Do wszystkiego, co osiągnęliśmy, doszliśmy dzięki własnej, ciężkiej pracy. A teraz, po tych 35 latach…? Myślę, że And Also The Trees to po prostu dobry zespół i jestem dumny, że jestem jego częścią.

Dziękuję za wywiad. 

https://www.facebook.com/pages/and-also-the-trees 

Rozmawiał: Grzegorz Szklarek

Wywiad ukazał się na portalu CantaraMusic.pl
Podziękowania dla Grzegorza Szklarka za zgodę na publikację wywiadu w naszym serwisie.