Robert Smith powrócił wspomnieniami do albumu z 2008 roku podczas wywiadu z Annie Mac i Nickiem Grimshawem, którego pretekstem było pojawienie się najnowszej płyty zespołu, „Songs of a Lost World”.
Wydany w zeszłym miesiącu „Songs of a Lost World” to długo wyczekiwany następca „4:13 Dream”. Album zdobył pierwsze miejsce na brytyjskiej liście przebojów, co jest pierwszym takim sukcesem The Cure od 32 lat.
Zastanawiając się nad „4:13 Dream” niemal szesnaście lat po jego wydaniu, Smith wyznał, że finalny produkt znacząco odbiegał od jego pierwotnej wizji. W dużej mierze wynikało to z faktu, że chciał, aby album był znacznie dłuższy.
„Jeśli mam być szczery, w 2008 roku próbowałem stworzyć podwójny album, który miał być naprawdę nietypowy” – wyjaśnił. „Zawierał różnorodne elementy, w tym instrumentalne utwory, ale zostałem zmuszony do skrócenia go do jednego albumu… Nigdy nie byłem z tego zadowolony.”
Kontynuując, Smith przyznał, że rozważa powrót do tego materiału, by wreszcie zrealizować swoją pierwotną wizję. „Trochę mnie to wciąż drażni. Zanim upadnie, jestem zdeterminowany, by coś z tym zrobić…” – powiedział.
„W trakcie tamtych sesji nagraliśmy jeszcze trzynaście utworów, które nigdy nie zostały wydane. To miał być podwójny album, a cała idea „4:13 Dream” polegała na tym, że miał przypominać gorączkowy sen. Jak się okazało, nie był. W ogóle nie zbliżył się do tego, co chciałem osiągnąć.
„Wyciągnąłem z tego lekcję i być może dlatego przez tyle lat nie nagraliśmy kolejnej płyty! Nienawidziłem presji dostarczenia albumu na czas. To była moja wina. Powinienem był po prostu wszystkich zignorować. Proces komercjalizacji naprawdę mnie odrzucił i mocno mnie dotknął.”