Tim Pope: moja złota era teledysków od Bowiego do The Cure

Pewnego jesiennego popołudnia w 1982 roku na dachu biurowca w londyńskim Soho, Tim Pope, początkujący reżyser filmowy, odbył spotkanie, które zmieniło jego życie.

Robert Smith, zachwycił się teledyskiem, który Pope stworzył dla duetu synth-popowego Soft Cell (do singla „Bedsitter”) i chciał trochę tej kreatywnej magii dla swojego zespołu, The Cure.

Czy od razu zaiskrzyło? Czy była natychmiastowa chemia? Nie do końca. „Byliśmy, jak to nazywam, nieśmiałymi draniami” – wspomina Pope. „Rzadko patrzyliśmy sobie w oczy, a on mówił bardzo cicho, więc trudno było go usłyszeć przez hałas dobiegający z targu owocowego na zewnątrz. Nie miałem pojęcia, że to początek niemal 50-letniej relacji.”

Zaczynając od promocyjnego klipu do wyjątkowo optymistycznego singla The Cure „Let’s Go to Bed”, ta współpraca zaowocowała ponad 35 niezwykłymi teledyskami (i wciąż ich przybywa) w ramach bogatej kariery Pope’a. Będzie on opowiadał o tych doświadczeniach, i wielu innych, podczas festiwalu Fringe by the Sea, w wydarzeniu, które jest zapowiedzią jego nadchodzącej autobiografii, roboczo zatytułowanej „My Wonky Eye: The Tales of a Maverick Music Director”, która ukaże się w przyszłym roku.

„Opowiada o łuku mojej relacji z Davidem Bowie przez Iggy’ego Popa” – mówi Pope o książce, która zachwyci fanów muzyki. „To główna historia, ale po drodze pracuję z wieloma innymi zespołami.”

Wśród nich są Neil Young, którego zabawną stronę Pope potrafi wydobyć, Talk Talk, Queen oraz The The, a ich filmy łączy techniczna ambicja (wszystko robione przed erą zielonego ekranu), poczucie humoru i kolorowa nonszalancja wobec autorytetów. Jak sam mówi: „Mam w sobie dość buntowniczą naturę i myślę, że to właśnie łączyło mnie z artystami, którzy również ją mieli.”

Kolejnym wspólnym motywem jest radość, z jaką Pope w żartobliwy sposób „torturuje” swoje zespoły – od wieszania ich do góry nogami i machania kamerami przed ich twarzami po zamykanie w ciasnych przestrzeniach – wszystko dla idealnego ujęcia.

Świetnym przykładem jest klaustrofobiczne arcydzieło „Close to me”, do którego Pope wcisnął The Cure (po wielogodzinnym „imprezowaniu”) do szafy, którą następnie zalał wodą. W teledysku do „The Lovecats” zespół tańczył w rozchwianym świecie wypchanych, sfatygowanych kotów; natomiast w „Lullaby” Smith został owinięty pajęczynami z kleju, miał włożoną do ust mikrokamerę w sondzie medycznej, a na końcu został pochłonięty przez gigantycznego pająka.

Kiedy książka zostanie wydana, znajdzie się w niej kilka niepublikowanych wcześniej zdjęć z tych planów, w tym selfie Pope’a i Smitha zrobione tuż po zakończeniu kręcenia „Lullaby” – „Właśnie wtedy, gdy nazwał mnie draniem” – mówi reżyser ze śmiechem.

W wielu aspektach była to złota era teledysków, przynajmniej w doświadczeniu Pope’a, kiedy artyści dostawali wolną rękę artystyczną, wolną od ograniczeń korporacyjnej ingerencji. W rezultacie granice nie tyle były przesuwane, co czasem wysadzane w powietrze, czego dowodem jest krwawy teledysk do skandalicznego „Sex Dwarf” Soft Cell, który, co nie dziwi, został zakazany. (Rada: nie oglądaj tego teledysku w miejscu pracy.)

Pope niedawno znalazł listę rekwizytów z tego planu, która obejmowała działającą piłę łańcuchową, surowe mięso i larwy. „Wciąż czuję zapach tego studia” – wspomina.

Jedną z pierwszych prac Pope’a, krótko po ukończeniu szkoły telewizyjnej, było tworzenie filmów szkoleniowych dla polityków, i często bywał na Downing Street w ostatnich dniach rządu Partii Pracy w latach 70. „Pożyczał” sprzęt, by wieczorami filmować koncerty, a podczas jednego występu The Specials skinheadzi wtargnęli na scenę, pobili go i zabrali drogi aparat.

Te potyczki były dalekie od jego późniejszych sukcesów. Rozwinął tak silną relację z Davidem Bowie, że piosenkarz poprosił go o reżyserowanie koncertu z okazji jego 50. urodzin w Madison Square Garden w Nowym Jorku, prosząc, by tego dnia był jego „oczami i uszami”.

Oprócz pracy nad książką, Pope planuje stworzyć film fabularny „The Beating of a Moth’s Wing” z Béatrice Dalle, która w latach 90. zdobiła ściany wielu studenckich pokoi.

Na horyzoncie jest także film z okazji 50-lecia The Cure, który ma nadzieję wydać w 2028 roku. „Robert ma 50 pudeł z filmami, których nikt nigdy nie widział” – mówi. „To będzie niesamowite dla fanów.”

2 sierpnia 2025 na festiwalu filmowym Wavelength podczas Fringe by the Sea reżyser opowie o swoich 50 latach na kulturalnym froncie. Spotkanie, prowadzone przez Vica Gallowaya, będzie prawdziwą gratką dla fanów muzyki, a Pope chętnie odpowie na pytania i podzieli się wspomnieniami. Więcej o tym wydarzeniu na stronie www.fringebythesea.com

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W GAZECIE „THE TIMES” Lipiec 2025