Latem zeszłego roku The Cure zjechali prawie całą Europe. Prawie, bo w jej środkowo-wschodniej części próżno było szukać zielonych punktów na mapie. Niektórzy liczyli na koncert pod domem w Polsce i… czekają nadal. Inni zdecydowali się na wycieczki w kierunku zachodnim. Otwarte granice, różne warianty podróży, jedna waluta, wspólna Europa a przede wszystkim dla chcącego nic trudnego.
Dla porównania sprawdźmy czy równie łatwo można podróżować z The Cure po Ameryce Południowej. Dwa tygodnie temu ogłoszono wreszcie szczegółowe plany trasy koncertowej. Po pierwszej euforii związanej z przyjazdem zespołu zaczęły się problemy. Szczególnie dla tych, którzy chcieliby wybrać się na koncerty do innych krajów. Zgotowano im istny tor przeszkód.
Żeby zdobyć bilety na koncert w Meksyku, w przedsprzedaży należy posługiwać się wyłącznie kartą Banamex – co w tej fazie czasami jest już tradycją – ale odbiór wejściówek na 48 godzin przed koncertem jest raczej niespotykane. W przypadku przybycia do Mexico City w dniu koncertu bilety już przepadną. W Kolumbii nie akceptują zagranicznych kart płatniczych, a w Peru zakupione bilety wysyłają tylko na lokalne adresy w Limie. Podczas rejestracji w brazylijskim serwisie biletowym trzeba podać „numer PESEL” a po wejściówki w Argentynie czasami trudno się zalogować.
A jak cenowo kształtują się koncerty The Cure? W Meksyku bilety można było kupić już od 50 złotych – choć to miejsca najgorsze jak również najmniej liczne. Najdroższe kosztowały już 300PLN. I jeśli takie ceny można jeszcze zaakceptować to w pozostałych krajach nie wygląda to już tak różowo: Peru od 90 do 370PLN, Argentyna od 160 do 720PLN, Kolumbia 280-620PLN i Chile od 150 do… 980PLN(!) Bilety na koncerty w Brazylii i Paragwaju trafią do sprzedaży w drugiej połowie lutego.
Mimo dosyć wysokich cen , na koncert w Peru sprzedano już 12 tysięcy biletów, a w Chile zgodnie z tym co mówi promotor już… 30,000!