Skok na południe, do sąsiadującego z USA Meksyku, zaowocował jednym z najdłuższych koncertów w tegorocznej trasie. Było to spowodowane faktem, że nie był to występ festiwalowy, a oddzielny koncert w Foro Sol. Z tego względu, zespół miał do dyspozycji więcej czasu niż na przykład nawet na organizowanym przez siebie Pasadena Daydream Festival.
Przed The Cure zagrali sami dobrzy znajomi: Violet Vendetta i The Twilight Sad.
Do zestawu głównego wróciły 39, Want, a także Primary. Po raz pierwszy od australijskich koncertów rocznicowych, można również było usłyszeć Prayers for rain. Nie zabrakło również dodatków w bisach. Zgromadzeni w Meksyku fani mogli bawić się, oprócz znanego nam zestawu, przy Lovecats, Hot hot hot czy Let’s go to bed.
Na deser zespół przygotował drugi bis, przy którym obiekt prawie wystartował w powietrze. Zaczęli wprawdzie spokojnie, od Three imaginary boys, ale później zaczęło się szaleństwo, poczynając od Boys don’t cry, przez Jumping someone else’s train, a kończąc na Killing an Arab.
Cały koncert trwał około trzy godziny.
W sobotę ostatni tegoroczny koncert – The Cure wraca do Austin.
A co potem? Na pewno o The Cure będzie jeszcze w tym roku głośno… 18 października premiera DVD/Blu Ray z londyńskimi koncertami, a około Świąt rzekomo mamy otrzymać pierwszy z trzech (!) nowych krążków. Jak zwykle, będziemy trzymać rękę na pulsie i poinformujemy Was najszybciej jak tylko zdobędziemy pewne informacje.