Poprzednie trasy koncertowe były wyraźnie dużo bardziej zróżnicowane jeżeli chodzi o repertuar. Na tej trasie, ze Smitha wychodzi Szkot, który bardzo oszczędnie wydaje to, co ma najlepsze. Na przykład w Glasgow The Cure zagrało w podstawowym zestawie dokładnie to samo, co w Dublinie. No dobrze. Była jedna zmiana. Zamiast The hanging garden, zagrali Cold. Tak więc jedyna szansa na niespodzianki była w pierwszym bisie.
Ale czy to interesowało wszystkich zgromadzonych w Hydro, którzy właśnie na tym koncercie pewnie się dobrze bawili?
I którzy w pierwszym bisie dostali dawkę klasyków – czyli Faith, One hundred years i A forest.
A w drugim popowym bisie pewnie dobrze się bawili zarówno przy The walk, Close to me i Boys don’t cry.
fot. Roberto Ricciuti