„W tamtych czasach kręcenie klipów, filmowanie, obróbka było drogim i czasochłonnym przedsięwzięciem. Robert i Tim Pope mieli wielkie plany jeśli chodzi o klip „Lullaby”, ale że były one bardzo drogie, to postanowili nakręcić jednocześnie, niewielkim kosztem, teledysk do Fascination Street. Wydaje mi się, że właśnie tak się stało, a budżet na oba klipy był wspólny. Klip do „Fascination Street” był tak naprawdę zapisem nas grających na żywo w starej elektrowni w południowym Londynie. Po prostu ustawiliśmy się, zagraliśmy piosenkę parę razy w oparach dymu, a wszystkie pozostałe efekty powstały w trakcie obróbki w studio. Są dwie wersje tego teledysku. Pamiętam, że kiedy Robert zobaczył pierwszą z nich, stwierdził, że za dużo tam mnie, więc taśma została odesłana i powycinano mnie. Mimo to oryginalna wersja nadal gdzieś krąży i można obejrzeć mnie w pełnej krasie.
Klip do „Lullaby” był wielkim przedsięwzięciem w pewnym studio w Londynie, ale nie pamiętam dokładnie gdzie to było. Fakt, że MTV kręciła dokument o tym, jak tworzymy teledysk do Lullaby sprawił, że wszystko to było jeszcze bardziej interesujące. Klip był sekwencją snów, kręcących się głównie wokół Roberta, my mieliśmy grać ołowiane żołnierzyki pojawiające się co jakiś czas to tu, to tam. Były tam ptaki zjadające pająki, Robert pochłaniany przez wielką paszczę pająka, co miało pewien podtekst seksualny – kiedy po raz pierwszy przepchnęli go przez tą paszczę, krzyknąłem „To chłopiec!”, co sprawiło że wszyscy parsknęli śmiechem. Pamiętam też, że strasznie się urżnąłem i tłumaczyłem przed kamerą MTV jak zrobić prawdziwą angielską kanapkę z bekonem. Nie widziałem nigdy tego dokumentu, może lepiej dla mnie, bo zapewne jest bardzo żenujący.
Teledysk do „Lullaby” zdobył nagrodę Brit Awards w tym roku i był to mój ostatni występ z The Cure do czasu powrotu do zespołu w 1995 roku.
Myślę, że to był całkiem dobry klip, w stylu The Cure, w stylu lat 80tych i w stylu MTV. Nie mieliśmy w planach kręcenia kolejnych teledysków, ale „Lovesong” radziła sobie nieźle w Stanach Zjednoczonych, więc w przerwie między europejską a amerykańską trasą byliśmy zmuszeni wrócić do studia i go nakręcić. Wszyscy zrzędziliśmy i byliśmy niezadowoleni, nienawidziliśmy tej piosenki i nie chcieliśmy, żeby była wydana jako singiel, a że brakowało nam również wolnego czasu… Pierwotnie piosenka miała być nagrywana w Cheddar Gorge – jest to kompleks niesamowitych jaskiń w zachodniej Anglii, ale oczywiście miejscowi nie byli zachwyceni, że po jaskiniach miałaby się pętać banda dziwnie wyglądających muzyków. Zostały one więc odtworzone w studio w Londynie. Reżyser artystyczny – Richard, odwalił kawał dobrej roboty, wszystko było zrobione z plastiku i z gipsu. Jeden ze stalagmitów mam u siebie w studio. Dla mnie najlepsze było to, że byłem w swojej własnej jaskini, z daleka od innych, więc gdy moje ujęcia zostały nakręcone, mogłem sobie iść. Myślę, że ten klip był kolejnym triumfem Tima Pope’a.
Prawie całkowicie zapomniałem o „Pictures of you”. Najprawdopodobniej wymazałem to ze swej pamięci, jako bardzo złe wspomnienie. Klip był nagrywany długo po zakończeniu trasy w styczniu 1990. Atmosfera w zespole była koszmarna, pomiędzy Borisem i Simonem trwał konflikt, który później odbił się również na mnie. Było wiele gównianych sytuacji. Wziąłem ze sobą do Szkocji Leslie, moją dziewczynę, ale później okazało się, że tylko ja tak postąpiłem, więc sytuacja była nieco dziwna. Do Szkocji pojechaliśmy pociągiem, dzień przed kręceniem klipu, droga była bardzo długa. Myślę, że kręciliśmy w Glencoe, i chyba szczęśliwie dla Tima tego dnia śnieg padał praktycznie bez przerwy. Ktoś zginął wtedy w górach niedaleko nas. Było zimno, strasznie i oczywiście trwało to wieki. Bruno krążył wśród nas w stroju Misia Polarnego i był prawdopodobnie jedyną osobą, której było ciepło. Jest wiele odrzutów z kręcenia tego klipu, krążą one wśród nas. Na przykład zespół pchający van w śniegu, czy ćwiczący „Hello I love you”, które mieliśmy zagrać na albumie wytwórni Elektra. Sprawy miały się tak źle, że Simon tak właściwie tam nie grał.Prawie całkowicie zapomniałem o „Pictures of you”.
Najprawdopodobniej wymazałem to ze swej pamięci, jako bardzo złe wspomnienie. Klip był nagrywany długo po zakończeniu trasy w styczniu 1990. Atmosfera w zespole była koszmarna, pomiędzy Borisem i Simonem trwał konflikt, który później odbił się również na mnie. Było wiele gównianych sytuacji. Wziąłem ze sobą do Szkocji Leslie, moją dziewczynę, ale później okazało się, że tylko ja tak postąpiłem, więc sytuacja była nieco dziwna. Do Szkocji pojechaliśmy pociągiem, dzień przed kręceniem klipu, droga była bardzo długa. Myślę, że kręciliśmy w Glencoe, i chyba szczęśliwie dla Tima tego dnia śnieg padał praktycznie bez przerwy. Ktoś zginął wtedy w górach niedaleko nas. Było zimno, strasznie i oczywiście trwało to wieki. Bruno krążył wśród nas w stroju Misia Polarnego i był prawdopodobnie jedyną osobą, której było ciepło. Jest wiele odrzutów z kręcenia tego klipu, krążą one wśród nas. Na przykład zespół pchający van w śniegu, czy ćwiczący „Hello I love you”, które mieliśmy zagrać na albumie wytwórni Elektra. Sprawy miały się tak źle, że Simon tak właściwie tam nie grał.
Tak więc ustawiliśmy się w śniegu, graliśmy piosenkę ileś tam razy na tle sztucznych palm, w trzaskającym mrozie, popijając brandy. Mieliśmy wzmacniacze zasilane bateriami, więc graliśmy naprawdę, myślę, że coś tam można usłyszeć w klipie. Następnego dnia próbowaliśmy wrócić do domu, ale cała Wielka Brytania została sparaliżowana przez burze, tak więc dostaliśmy się chyba tylko do Birmingham. Tak, to nie są dobre wspomnienia i był to chyba początek mojego końca. Nie mogłem znieść tego wszystkiego, odgryzania się i wszystkich tych gównianych sytuacji. Cztery miesiące później wsiadłem do samochodu i odjechałem.
Specjalnie dla thecurepl przetłumaczyli: Patryk, Anna Kamińska, Jacek Lęgowski, Monty Python, Kot.