Andy Vella: Jak zaprojektowałem grafikę do „Songs of a Lost World”…

1 listopada 2024 roku The Cure wydali Songs of a Lost World. Album ten znalazł się na szczycie list przebojów w 10 krajach i został entuzjastycznie przyjęty przez fanów na całym świecie. Projektant i wieloletni współpracownik The Cure, Andy Vella, opowiada nam o swoim kreatywnym podejściu do koncepcji wizualnej, okładki, kampanii i wpływu, jaki wywarła ta praca.

Kiedy Robert Smith po raz pierwszy wspomniał mi o tym albumie – trzy, cztery, pięć lat temu, a może nawet wcześniej – bardzo chciałem nad nim pracować, ponieważ czułem, że będzie to świetny projekt. Widać było, że dojrzewa od dłuższego czasu i będzie odpowiedzią na wiele rzeczy dziejących się na świecie. Przez lata Robert i ja współpracowaliśmy przy wielu okładkach, począwszy od Charlotte Sometimes (1981). Jednak bardziej ścisła i partnerska współpraca zaczęła się po wydaniu mojej książki Obscure w 2014 roku.

Zacząłem przygotowywać wizualizacje oparte na moich przypuszczeniach, jak będzie brzmiała muzyka. Pracując z zespołem przez ponad 40 lat, w tym przy większości ich albumów, potrafię zacząć wizualizować i tworzyć obrazy, nawet nie słysząc muzyki.

Typografia i logo

Zawsze tworzyłem nowe logo dla każdego albumu. Logo jest projektowane tak, by współgrało z grafiką i odpowiadało muzyce, więc z perspektywy czasu loga stały się reprezentacją i podkreśleniem różnych kluczowych momentów w karierze zespołu. To niesamowite, że loga są kojarzone z brzmieniem każdego albumu.

Logo zespołu dla Songs of a Lost World sięga wyprzedanej trasy w 2022 roku, Shows of a Lost World. Zaprojektowałem wtedy cały merchandising, wraz z nowym logo The Cure, które było bardzo zabawne, a fani je pokochali. Usłyszałem kilka utworów z nowego albumu w Paryżu podczas trasy w 2022 roku i zaprojektowałem kolejne logo The Cure w odpowiedzi na nie, z niestandardową czcionką „Cureation”. Logo powstało na bazie ośmiu lub więcej kserokopii moich ulubionych czcionek szeryfowych, a typografia miała emocje, które świetnie współgrały z brzmieniem. Ma w sobie mroczną elegancję, z odrobiną zabawy w typografii, choć trzyma się też lekkiego klasycyzmu. Robert i ja uznaliśmy, że pasuje do nowego albumu.


Wizualizacje albumu i singli

Kiedy mam logo, zaczynam myśleć o zastosowaniu go do koncepcji Roberta i przekształceniu w wizualizacje okładki albumu. Koncepcja, o której rozmawialiśmy, opierała się na wykorzystaniu Bagatelle, rzeźby słoweńskiego artysty Janeza Pirnata. Moja interpretacja polegała na przekształceniu jej w coś solidnego; wyobraziłem sobie ją unoszącą się w przestrzeni, niemal jak odległy relikt z zapomnianego czasu, siłę unoszącą się, która opiera się grawitacji. Mieliśmy obraz tej głowy i chcieliśmy przenieść go gdzie indziej.


Współpracowałem z Benem Parkerem, kolegą, który uczy ze mną projektowania graficznego na AUB Arts University Bournemouth i jest mistrzem obrazu ruchomego. Przekształciliśmy rzeźbę Bagatelle w różne formy, by stała się obiektem unoszącym się w przestrzeni, który sobie wyobraziłem. To wydawało się świetną okazją, by ożywić album i oddać treść liryczną utworów. Mapując Bagatelle w 3D i animując ją cyfrowo, stworzyliśmy stronę internetową, a co najważniejsze, zdaliśmy sobie sprawę, jak dobrze przełożyło się to na kampanie teaserowe i filmy z tekstami, przy których współpracowaliśmy z Robertem. Zostały one uruchomione na YouTube jako towarzyszenie wydaniom singli, zdobywając dotychczas ponad 1,7 miliona wyświetleń i wciąż rosnąc.

Kampania

Kampania teaserowa na reklamy zewnętrzne została rozplanowana na całym świecie, od Argentyny po Nowy Jork, Madryt, Blackpool i Paryż. Zaczęła się od pocztówki do albumu Songs of a Lost World, która była wytłoczona na ślepo cyframi rzymskimi wskazującymi datę premiery, 01.11.2024. Tylko litery S, O, L i W były wytłoczone na ślepo; pozostałe litery były pokryte farbą UV i można je odczytać tylko w świetle UV.


Ta pocztówka stała się viralowa, ludzie próbowali zgadnąć, o co chodzi. Umieściliśmy też plakat typograficzny, z białym tekstem na czarnym tle, przed pubem The Rocket w Crawley (obecnie znanym jako The Railway), gdzie The Cure zagrali swój pierwszy koncert. To był szał. W ciągu tygodnia od powieszenia plakatu ktoś rozbił szklaną gablotę, w której się znajdował, żeby go ukraść! Można więc powiedzieć, że to też stało się viralowe.

W ramach kampanii teaserowej przez cały październik wyświetlaliśmy również anamorficzne filmy z obracającą się rzeźbą głowy i napisem Songs of the Lost World na wieży w Blackpool – miejscu urodzenia Roberta. Były one pokazywane na całym świecie. Jednocześnie widzieliśmy plakaty uliczne, billboardy i stanowiska odsłuchowe w różnych sklepach muzycznych w całych Stanach Zjednoczonych. Wszędzie pojawiały się bogate plakaty w stylu pop-artu z głową Bagatelle.

Stworzyliśmy też wiele formatów grafiki albumu – oprócz wydań cyfrowych: marmurowy winyl, wykorzystujący bio-winyl, druk na odwrocie, deluxe opakowanie CD, specjalne limitowane edycje obrazu winylowego świecącego w ciemności z termograficznymi obrazami głowy, które ujawniają się po podgrzaniu… w sumie stworzyliśmy osiem różnych wersji grafiki, w tym limitowaną edycję na podwójnej kasecie. Wszystko to wydrukowano w czerni i bieli, mając nadzieję na zminimalizowanie wpływu na zasoby Ziemi, wraz z towarzyszącym ekologicznym asortymentem merchandisingu.

Refleksje na temat grafiki i albumu

Nowy album to The Cure w ich klasycznej, najlepszej formie. Ma niesamowitą ciemność, przedstawiając graficzną rzeczywistość, która opisuje, gdzie jesteśmy teraz jako gatunek ludzki. Muzycznie jest bardzo mocny i przenosi cię w bardzo surowe miejsce. Wizualizacje są projektowaną odpowiedzią na ten melancholijny dźwięk, interpretując pustkę poprzez przedstawienie swego rodzaju maski śmierci z zapomnianego świata, odległego czasu – która z kolei staje się migoczącą gwiazdą, na którą wszyscy mogą patrzeć i zastanawiać się z daleka.


Wzruszające w tej okładce albumu jest to, że ucieleśnia mrok, który zespół zawsze miał. Jednak przesunął się w inną estetykę, a okładka niemal ilustruje i ucieleśnia dźwięk oraz emocje albumu, co zdecydowanie ogromnie rezonuje z ludźmi, którzy go słyszeli. Reakcja na niego była niesamowita; ludzie absolutnie go uwielbiają, mówiąc, że reprezentuje i współgra z muzyką w najbardziej poruszający i urzekający sposób. Album zapisuje się jako klasyczny The Cure – nie tylko brzmi jak klasyczny The Cure, ale ludzie komentują, że wygląda jak klasyczny The Cure, co jest po prostu ogromnie satysfakcjonujące.

Artykuł ukazał się na portalu Creative Boom.
Luty 2025.