Artykuł ten pisałem słuchając Wieczoru Płytowego, poświęconego w drugiej części płycie The Glove „Blue sunshine”, na której udzielał się zmarły 26 lutego 2019 roku Andy Anderson.
Był luty 2018 roku. Razem z Marcinem zastanawialiśmy się w jaki sposób „uczcić” 40 rocznicę istnienia The Cure. Zbliżały się Festiwal Southbank i lipcowy koncert w Hyde Parku. Rzuciłem pomysł, że moglibyśmy zrobić wywiady z byłymi członkami zespołu. Jako pierwszy miał być Andy Anderson, ze względu na to, że znał nasz serwis, obserwował nas na Twitterze i na Facebooku, a nawet oglądał Multicam z Łodzi. Parę razy wymieniałem z nim wiadomości, między innymi gdy miałem nadzieję, że pojawi się na scenie w Hyde Parku. Andy zgodził się na wywiad, miałem wymyślić pytania i podesłać mu na maila. Z różnych przyczyn ten projekt został odłożony, a później, gdy w lipcu urodziła mi się córeczka, moja działalność przy stronie praktycznie zanikła.
Mniej więcej pod koniec stycznia, lub na początku lutego, Andy wysłał post ze szpitala, w którym pisał, że przeprowadzane są badania. Wywołał on burzę komentarzy ludzi, którzy byli mu życzliwi. Pewnie żaden z nich nie spodziewał się, że 17 lutego Andy przyzna, że ma raka – stadium terminalne, a 26 lutego, nie będzie Go już z nami.
W związku z tym, że nasz wywiad nie doszedł do skutku, w ramach wspomnień o perkusiście, przedstawimy tłumaczenie dwóch innych wywiadów. Najpierw, parę dni po kolejnej rocznicy urodzin Andy’ego (30.01), tłumaczenie wywiadu przeprowadzonego przez „A pink dream” – francuską stronę o The Cure, a 26 lutego także drugi, przeprowadzony w 2014 roku przez Hispacure, hiszpańskojęzyczną stronę i forum o The Cure.
A pink dream – wywiad z 2010 roku.
The Glove
Pierwszy raz spotkałem Roberta Smitha i managera The Cure w Studiu Trident w Londynie. Znali mnie z albumu zespołu Brilliant, kapeli stworzonej przez Youth’a z Killing Joke, a także z płyty, którą nagrałem z Jimmy Purcey’em z Sham 69, z którym zresztą w sumie nagraliśmy dwie płyty. Robert dał mi kasetę The Cure, parę dni później udałem się na przesłuchanie i tego samego dnia zostałem członkiem zespołu.
Podczas gdy The Cure mieli przerwę, powstał projekt The Glove. Steve’a Severina znałem już wcześniej, spotykałem się z nim parę razy gdy grał w Siuxsie and the Banshees. Robert i Steve poprosili mnie, żebym nagrał ścieżki perkusyjne na ich album. Reszta, to już historia, żałuję, że nie nagraliśmy niczego więcej, bardzo mi się podobała muzyka na tym albumie. To był wspaniały okres pod względem muzycznym, a poza tym świetnie się bawiłem będąc częścią tego projektu.
Byłem wcześniej muzykiem sesyjnym, nagrywałem muzykę do reklam, singli telewizyjnych, a także na różnych albumach. Moje podejście do nowych utworów jest takie, że najpierw staram się zrozumieć jak zostały napisane, następnie dodaję mój styl i sprawdzam, czy są jakieś części, których koniecznie muszę się trzymać. Zwykle kończy się na tym, że uznaję, że mój styl jest tym co powinno zostać. Przychodzi mi do głowy Love Cats, jako że jest to kawałek w stylu jazzowym, dla niego wybrałem używanie miotełek na werblu. Był to oczywisty wybór, który zadziałał.
The Cure
Pierwszym utworem zespołu, który usłyszałem, był A Forest. Od razu się nim zachwyciłem. Przejmujący, świetne klawisze, bardzo dobry wokal, i naprawdę podobały mi się gitary. Partia perkusyjna jest bardzo prosta, ale w tym utworze niczego więcej nie potrzeba, ponieważ tylko spowodowałoby to wrażenie bałaganu.
Jest wiele innych utworów The Cure, które mi się podobają, jeden z takich wyróżniających się, to „The walk”. Przypomina mi on moje ekscytujące początki w zespole. Wszystkie utwory, które nagrałem z nimi brzmią bardzo dobrze na żywo, co zresztą mogą potwierdzić reakcje publiczności w czasie koncertów.
Od momentu odejścia z zespołu, nie byłem na żadnym z ich koncertów. Po opuszczeniu The Cure, grałem z Jimmy Somerville, Levinhurst (zespołem Lola) i z Iggy Popem, a także z jednym czy z dwoma innymi. Wiem, że grali trasy zarówno promujące płyty jak i single, ale jeszcze na żadnej nie byłem. To miłe, że chłopaki ciągle mają sukcesy i dobrze sobie radzą.
A Pink Dream: Twój styl gry, jednocześnie dynamiczny i subtelny, sprawia, że perkusja brzmi wyjątkowo naturalnie. Czy korzystałeś z jakiegoś efektu przy budowie zestawu, lub przy obróbce dźwięku?
Andy Anderson: Praktycznie wszystko było na żywo, jedynie efekt reverb z miksera i to wszystko. Nic nadzwyczajnego.
APD: Czy masz jakieś szczególnie przyjemne wpomnienia z gry z The Cure? Czy możesz nam zdradzić jakąś anegdotę z okresu kiedy byłeś członkiem zespołu?
AA: Najprzyjemniejszym wspomnieniem jest chyba to, z jednego z wywiadów udzielonych przed koncertem w Niemczech. Zapytano wtedy zespół, czy powodem tego, że mają czarnego perkusistę, jest fakt, że wszyscy ubierają się na czarno, z białymi lub srebrnymi koszulami. Wszyscy zamilkli zdumieni popatrzyli na siebie i nie odezwali się już więcej. Zakończyliśmy od razu ten wywiad.
APD: Z którym członkiem zespołu najlepiej Ci się układało?
AA: Układało mi się z wszystkimi bardzo dobrze, ale najbardziej trzymałem się z Lolem. W końcu obaj byliśmy perkusistami. Mogliśmy bez końca rozmawiać o perkusji, czasami o pałeczkach, i o tym dziwnym stosunku do cymbałów. Najciekawsze jest to, że nigdy nam się to nie nudziło.
APD: Co Ci dały te lata z The Cure?
AA: Gdy zaczynasz grać w takim zespole jak The Cure, będąc perkusistą ciągle chcesz ulepszać swoją grę. Każdy dzień i każdy występ to nowe doświadczenie, a ja lubię dzielić się z publicznością moją muzyką w najlepszy możliwy sposób, a jeżeli Wam się to podoba, to mnie tym bardziej. (Wielkie dzięki dla wszystkich fanów i najserdeczniejsze pozdrowienia).
APD: Uwielbiam klip do The Catterpillar. Czy możesz nam powiedzieć coś więcej o tym w jaki sposób powstał?
AA: Za dużo nie mam do powiedzenia, oprócz tego, że nagraliśmy go w Parku Sion w Zachodnim Londynie. Ma on pawilon z gąsienicami i motylami, który widać w klipie. Był tam też pewien Chińczyk z wielkim smokiem. Całość nagraliśmy w ciągu jednego dnia. To był całkiem przyjemny dzień spędzony na zewnątrz.
APD: Czy masz wiele pamiątek z okresu, który spędziłeś w zespole (t-shirty, pałeczki, zdjęcia, nagrania koncertów i tym podobne)?
AA: Przez te wszystkie lata pogubiłem pamiątki – nagrane koncerty, zdjęcia… Tak naprawdę zostało mi tylko kilka zdjęć, tak więc jeżeli ktoś ma jakieś zdjęcia lub nagrania video z koncertów na których grałem, to chętnie je przyjmę
Różne/obecne projekty
APD: Widziałem, że przez całą swoją karierę współpracowałeś z wieloma artystami. Czy któryś z nich zapadł Ci najbardziej w pamięci?
AA: Isaac Hayes (amerykańskie muzyk i producent) – to jest najważniejsza postać, szkoda, że już odszedł. Iggy Pop, zanim zaczał grać z The Stooges był perkusistą, tak więc była między nami pewna więź gdy grałem jego utwory.
APD: Czy brałeś udział w projekcie poświęconym pamięci o Jeffreyu Lee Pierce (amerykański muzyk i gitarzysta)?
AA: Żałuję, ale nie brałem w tym udziału. Nagrałem z nim tylko album Wildweed. To był wspaniały muzyk i przyjaciel. Wielka szkoda, że nie ma go już z nami.
APD: Co można znaleźć w Twoim Ipodzie (o ile go masz)?
AA: Mój Ipod się zepsuł (chlip)
APD: Czy możesz powiedzieć nad czym obecnie pracujesz?
AA: Pracuję nad własną muzyką, projekt który nazywa się PRIME DATA (www.myspace.com/aamuzik59) jest moim własnym przedsięwzięciem. To na razie projekt solowy, nie ma żadnego zespołu. Wszystkie utwory, które można usłyszeć na moim profilu MySpace, nagrałem sam w domu, przy pomocy oprogramowania Propellerhead Reason 4 Studio. W tej chwili szukam ewentualnego wydawcy, z którym mógłby podpisać kontrakt. Obecnie nagrywam nowe utwory, które w najbliższym czasie ukażą się również na moim profilu MySpace. W tej chwili nie gram w żadnym zespole.
„FISH PANNING MIXING METHOD”
Album The Glove został nagrany w londyńskim studio należącym do Pink Floyd i główny prace nad zmiksowaniem myślę, że zostały wykonane właśnie tam. Dopytam o to Pana Tolhursta, który obecnie jest na wakacjach, a który powinien mieć wiedzę na ten temat.
Cała procedura Fish Panningu polega na tym, że na konsolecie mamy dwa kanały stereo. Na jednym z nich dźwięk jest emitowany na dalekim lewym krańcu, a na drugim kanale jest on emitowany na dalekim prawym końcu. Metoda ta polega na przemieszaniu obu kanałów w tym samym czasie w jedną i drugą stronę. Jeżeli to rozumiecie, to jesteślie lepsi ode mnie.
Dema The Glove
Słuchałem tyn nagrań i jedyne, które przypomina wersję albumową, to „Punish me with kisses”. Reszta utworów, które mi się bardzo podobają, została zmiksowana (a przynajmniej odnoszę takie wrażenie).
Osobiście uważam, że Robert Smith powinien nagrać kolejny album, bo to naprawdę jest niezła muzyka. Wokal Smitha jest obecnie bardzo dźwięczny. Utwory nagrane do Alice in Wonderland również mi się bardzo podobają.
Jeżeli chcielibyście poznać więcej na temat tych nagrań demo, musielibyście skontaktować się bezpośrednio z Robertem i Stevenem Severinem, bo ja brałem udział tylko w oryginalnych nagraniach, poza tym myślę, że i tak większość z nich miała dograny automat perkusyjny.