W niedawnym wywiadzie dla Zane’a Lowe z Apple Music 1, Smith opowiedział o dwóch albumach, wspominając, że jeden jest znacznie mroczniejszy od drugiego. Dodał, że wkrótce zdradzi więcej szczegółów na ten temat.
„Prawdopodobnie za około sześć tygodni będę mógł powiedzieć, kiedy wszystko wyjdzie i co będziemy robić w przyszłym roku i tak dalej. Nagraliśmy dwa albumy i jeden z nich jest bardzo, bardzo przygnębiający i ponury, a drugi nie. Oba są bardzo blisko ukończenia. Muszę tylko zdecydować, kto je zmiksuje. To naprawdę wszystko, co jest z tym do zrobienia.”
W ostatnim The Sunday Times czytamy:
„Nowy materiał jest bardzo emocjonalny. To 10 lat życia, które przemieniło się w kilka godzin intensywnego materiału. I nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek zrobili cokolwiek innego. Zdecydowanie nie mogę tego zrobić ponownie.”
Smith oczywiście powtarza podobne frazesy już od trzydziestu lat. W 2019 roku powiedział New Musical Express:
„Mówię, że każdy album, który robimy, jest ostatnim albumem The Cure. Może i tak jest, ale jeśli jest jeszcze kilka dobrych piosenek, to nie ma powodu, aby tego nie kontynuować. Co zrobimy, jeśli zostało nam siedem dobrych piosenek? Kiedyś to się skończy i będzie to uczciwa decyzja. Nie mamy teraz nad sobą żadnej wytwórni płytowej. Tylko my to robimy. Nikt nie pociąga za sznurki.”
Pod koniec 2020 roku ujawnił, że cały ten „pandemiczny” czas spędził pracując nad nowym albumem The Cure – który ma być pierwszym premierowym wydawnictwiem zespołu od 2008 roku – a także nad własnym solowym albumem. Powiedział, że nowe piosenki zostały ukształtowane przez jego „doświadczenie z ciemniejszej strony życia” – zanim podzielił się, że mają roboczy tytuł „Live From The Moon” i że w rzeczywistości mają to być w sumie trzy albumy. Zapytany o to, jak bardzo zmienił się od czasu „4:13 Dream”, Smith zdradził:
„Nie sądzę, żebym kiedykolwiek szczególnie się zmieniał. Szkielet tego, kim jestem, pozostaje taki sam. Tak jak wszyscy, mam dobre i złe dni. Myślę, że ogólnie jestem bardziej zrównoważoną osobą niż 10 lat temu. Doświadczyłem więcej ciemniejszej strony życia, naprawdę. Kiedyś pisałem o rzeczach, które wydawało mi się, że rozumiem. Teraz jestem o nich przekonany. Teksty, które piszę na ten album, dla mnie osobiście, są bardziej prawdziwe. Są bardziej uczciwe. Pewnie dlatego sam album jest trochę bardziej mroczny. Czuję, że chcę zrobić coś, co wyraża ciemniejszą stronę tego, czego doświadczyłem w ciągu ostatnich kilku lat – ale w sposób, który zainteresuje ludzi. Niektóre albumy, takie jak „Pornography” i „Disintegration” są dość bezwzględne. Sprowadzając „Disintegration” do niektórych utworów, jak „Lullaby” i „Lovesong”, ale myślę, że ten bardziej przypomina „Pornography”, ponieważ w ogóle nie ma w nim żadnej z tych piosenek, które poprawiają nastrój.
Będziecie zadowoleni z tego co powstało. A powstały tak na prawdę tylko dwa albumy, trzeci to dosłownie godzina hałasu. Nie nazwałbym tego materiałem na płytę. Pierwszy na pewno wyjdzie. Właśnie to kończymy, będzie to teraz miksowane. Oczywiście nikt mi nie uwierzy, dopóki to się nie ukaże. Z niecierpliwością czekam na jej pojawienie się bardziej niż ktokolwiek inny – wierzcie mi.”
źródło: NME, The Sunday Times
fot. Carolina Furulolo/NME