Do białego rana. CureParty, Wrocław 22.07.2000

W dniu 22 lipca odbyło się kolejne tzw. „Cure Party”, czyli ogólnopolski zlot fanów i fanatyków muzyki The Cure. Stało się to już chyba tradycją, że co parę miesięcy jest organizowana taka impreza, na której można spotkać znajomych fanów, przyjaciół i zabawić się przy muzyce swojego życia. Tym razem impreza pod nazwą „Strange Day Party” odbyła się we Wrocławiu w klubie „Samo Życie”. Przybyło ponad 100 osób z całej Polski. Nawet z tak odległych miast, jak Gdańsk, czy Elbląg. Organizatorzy wzorem innych tego typu imprez przeprowadzili interesujące konkursy. Fani mieli możliwość wygrania płyt CD z ciekawymi, unikalnymi nagraniami koncertowymi The Cure. Muszę przyznać, że niektóre pytania konkursowe były na prawdę trudne i trzeba było się wykazać nie lada wiedzą na temat zespołu aby myśleć o zdobyciu nagrody.

Inna atrakcją była możliwość zrobienia sobie „kjurowej” fryzury u zawodowego fryzjera oraz makijażu a’la Robert Smith z czego wiele osób skorzystało (odpadł problem malowania i fryzowania się w domu oraz jazdy potem przez pół kraju strasząc współpodróżnych np. w pociągu). Główną atrakcją był występ zespołu Thule z charyzmatycznym wokalistą, „polskim Robertem Smithem” Marianem Filarskim. Kapela przybyła do Wrocławia bez perkusji i z pewnym opóźnieniem spowodowanym kłopotami z samochodem, ale za to zrekompensowali to oczekującej publiczności grając prawie 2 godziny. Był to już drugi występ zespołu w tym dniu i to, oraz trudy podróży prawie na drugi koniec Polski zaważyły chyba na jakości koncertu. Muszę stwierdzić, że Thule bardziej mi się podobał na ubiegłorocznym party w Warszawie. Program koncertu składał się z utworów The Cure i oczywiście własnych kompozycji takich jak: „Można”, „Poczęcie”, „Czas Na Miłość”, czy „Dopływając Brzegu Tam Gdzie Raj”. Z coverów Cure usłyszeliśmy m.in. „Boys Don’t Cry”, A Forest”, „Just Like Heaven”, „Killing An Arab”, „Maybe Someday”, „Mint Car”, „The Last Day Of Summer”, „Friday I’m In Love”.

Wiele utworów Marian zaśpiewał po polsku, np. „If Only Tonight We Could Sleep”, „Love Song”. Podczas „Lullaby” (również z polskim tekstem) Marian ciekawie imitował gesty Roberta nawiązujące do tekstu piosenki. Dość ciekawy to pomysł, ale ja jednak wole słuchać tych piosenek z oryginalnym, angielskim tekstem. Po koncercie odbył się jeszcze jeden konkurs, a potem bawiono się dalej przy muzyce Cure dosłownie do białego rana. Uważam, że impreza była bardzo udana, dobrze zorganizowana i z niecierpliwością czekam na kolejne Cure Party.

DARKman