„Zobaczycie najlepsze koncerty w swoim życiu. Nie żartuję. Najlepsze w historii tego zespołu. Nigdy tego nie mówiłem, ale jestem przekonany o tym. Próby przebiegały fantastycznie, nie mogę się doczekać tych koncertów.”
Co jest powodem waszej wspólnej podróży z Timem Pope?
Jakieś dwa miesiące temu zaprosiłem go na drinka. Zapytałem czy nie zechciał by udokumentować naszej podróży do Ameryki Południowej. Zgodził się. Będzie nagrywać wszystko. Koncerty, próby, kulisy, miasta. Po raz pierwszy będziemy starali się pokazać to, co na prawdę robimy. Co do koncertów to wybierzemy najlepsze zarejestrowane utwory z każdego z nich. Tim chce, żeby to był dokument, który trafiłby do kin. On zawsze ma takie wybujałe wyobrażenia i jeśli uda mu sie to zrobić będzie świetnie. Moje pragnienia są nieco mniejsze, chciałbym żeby zostało to wydane chociaż na DVD. Myślę, że będzie to bardzo interesujące bo grając przez tyle lat w tylu miejscach nigdy nie trafiliśmy tutaj, więc można się spodziewać różnych rzeczy. Będzie po prostu ciekawie, zobaczyć co sie tam wydarzyło.
Czyli jest szansa zobaczyć Paragwaj na kolejnym DVD The Cure?
Zdecydowanie tak. Będziemy mieli dzień wolny w Asuncion.
Poza opisywaniem własnych doświadczeń wiele razy czerpałeś inspiracje z przeczytanych książek. Co cię obecnie inspiruje?
Z tym jest troche trudniej niż z tworzeniem muzyki bo pisze przez całe moje życie i zawsze staram się, żeby było to dobre. Napisać tekst, który później muszę zaśpiewac i poruszyć publiczność jest prawdziwym testem dla piosenki. Tym najbardziej ciężkim. Nigdy nie martwiłem się, że mogę przestać tworzyć, co prawda przez ostatnie pół roku napisałem tylko jeden utwór. Ale inspiracje powstają na bieżąco. Myślę teraz nad tym, żeby powrócic do tego co wydarzyło się kilka dni temu, i chyba napiszę o tym piosenkę, o moich emocjonalnych zawirowaniach sprzed 48 godzin, prawdopodobnie powstanie po kilku kieliszkach wina na pokładzie samolotu lecącego do Brazylii. Tak to wlaśnie się uzewnętrznia. Czasami muszę to dopasować do muzyki, która już powstała. Powiedziałaś 'przeczytanych książek’… Oglądam też dużo rzeczy, filmy dokumentalne. Najlepszy kawałek jaki napisałem przez ostatnie sześć miesięcy dotyczy dokumentu, który obejrzałem w telewizji. Moge złapać mnóstwo inspiracji przez weekend a w poniedziałek czytając to wszystko skwitować jednym słowem: śmieć. Ale wciąż znajduję przyjemność w tym procesie tworzenia czegoś z niczego. Tylko moja poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko. Bo jeśli nagrałem już kilkaset piosenek, które się podobają ludziom, nie jest celem po prostu tworzenie kolejnych. I nagrywanie co popadnie. Pisząc w domu zawsze staram się oceniać, czy to co powstało jest jeszcze lepsze. Wtedy zostaje.
Wydaje się, że obecnie bardziej angażujesz się w nagrywanie solo lub we wspólpracę z innymi artystami niż w powstawanie nowej płyty The Cure?
W roku 2007 trafiliśmy do studia i przez prawie rok nagraliśmy prawie czterdzieści piosenek z czego trzynaście ukazało się na nawszej ostatniej płycie. Dodając kilka b-side’dów… Pozostałe po prostu odłożyliśmy. W zeszłym roku po raz pierwszy ponownie ich posłuchałem i pomyślałem, że powinniśmy je wydać nawet już bez Porla Thomspsona w składzie, a który grał wtedy z nami. Ale w tym samym czasie podjąłem decyzję o festiwalowej trasie i zaproszeniu do zespołu Reevesa Garbrelsa. Byłoby niezręcznie wydawać nowy materiał w innym składzie niż ten, który można zobaczyć na scenie. Poza tym nie chciałem grać na festiwalach nowych utworów. Kiedy wychodzisz na scenę i masz przed sobą 100 tysiecy ludzi, z których może 75 tysiecy nie widziało cię nigdy wczesniej na żywo, nie ma sensu grać nowego repertuaru a tylko taki, który mogą oni rozpoznać… Close To Me, Friday I’m In Love czy Boys Don’t Cry. Dlatego postanowiłem poczekać z prezentacją tego materiału i przenieść go na nasze własne koncerty. Album jest już skończony. Ten dodatkowy album, który powstał w 2007 roku. Nagrałem ponownie wszystkie wokale, poprawiłem teksty. Uważam, że jest znakomity. Jest jednak problem, że jeżeli go wydamy, zostanie potraktowany jako nowy album The Cure. A tak nie jest! Ponieważ w obecnym składzie zamierzamy nagrać nowy materiał, który będzie zupełnie inny niż 4:13 Dream. To trochę dziwaczne, mamy nagraną nową płytę The Cure, która czeka. Właśnie rozmawiam nad możliwością dołączenia jej do koncertu, który zarejestrowaliśmy w Paryżu w roku 2008 z Porlem w składzie. W wydaniu: koncert na DVD i dodatkowy krążek.
W pewnym momencie Robert Smith został poproszony o zdefiniowanie jednym słowem:
David Bowie
To bardzo trudne zadanie. Mam na prawdę wiele silnych przezyć związanych z nim. Jest jednym z największych współczesnych artystów. Artysta.
Jimi Hendrix
Kiedy byłem młody był moim idolem. Chciałem być taki jak on. Wielki.
Rolling Stones
Zaskakujący. Byłem na koncertach Stonesów w 1975 roku w Londynie jak również kilka miesięcy temu. Byli znakomici. Mick Jagger śpiewając przez dwie godziny nie pomylił żadnego dźwięku. Charlie Watts był rewelacyjny. Idąc tam nie spodziewałem się, że odbiorę ten koncert aż tak entuzjastycznie, niczym młodzieniec.
Queen Park Rangers
Od dwóch lat nie oglądam Premier League, uważam, że jest nudna. Obecnie jest bardzo wielu zawodników nie umiejących grać w piłkę, jednak twierdzą oni odwrotnie. Bardziej pasjonują mnie niższe ligi. Wolę hiszpański czy niemiecki futbol. Jest bardziej interesujący.
Mary Poole
Boska. To było łatwe.
Technologia
Mam stosunek ambiwalentny do tego. Może mniej do samej technologii ale sposobu do czego jest używana. Wciąż mam telefon, który nie ma połączenia z siecią. Używam go po prostu do rozmów telefonicznych. Te wszystkie media społecznościowe raczej zniechecają mnie obecnie do rożnego rodzaju nowinek, ludzie, którzy obsesyjnie oczekują nawet zapowiedzi tego, co zostanie niebawem ogłoszone. Pragnienie posiadania informacji na temat czegoś, co się nie wydarzyło. Dlatego też wycofałem się z tego w ostatnich kilkunastu miesiącach.
Paragwaj
Zaintrygowany. Jak tam będzie? W ostatnim czasie mam obsesje na granie koncertów w miejscach gdzie jeszcze nigdy nie byliśmy i Paragwaj jest na tej liście. Mamy tam zaplanowany jeden dzień wolny na zwiedzanie.
Ian Curtis
Inspirujący. Zdarzyło mi się zagrać raz na tej samej scenie tego samego wieczoru bodajże w… 1980 czy 81 roku [4 marca 1979r – przyp. MM] kiedy graliśmy serię niedzielnych koncertów w londyńskim klubie Marquee zapraszając na każdy z nich inne zespoły. Joy Division byli jednym z nich. Usłyszałem wcześniej w audycji Johna Peela Unknown Pleasures i to było coś fantastycznego, coś czego nie miał żaden z zespołów tamtego pokolenia. To było potężne. I to był wtedy chyba nasz najlepszy koncert. Wystepując po nich musieliśmy bardzo się starać dorównać temu co widzowie doświadczyli przed chwilą.
Tłumaczenie: Marcin Marszałek