Był to drugi koncert trasy The Lost World Tour 22. The Cure zagrało na nosie wszystkim tym, którzy narzekali po pierwszym koncercie w łotewskiej Rydze. Po raz kolejny pokazali, że potrafią zaskoczyć i że mają przegrane sporo materiału.
Początek taki sam jak w Rydze, czyli Alone i Pictures of You, jednakże tuż po nich zaskoczenie – Kyoto Song. Niedługo po niej Charlotte Sometimes i If only tonight we could sleep. Ci, którzy już byli zachwyceni, za chwilę musieli zbierać się po Cold.
Z mniejszych niespodzianek w dalszej części można wspomnieć The Hungry Ghost i fakt, że podstawowy zestaw skończył się już po 16 piosence – czyli Endsong.
Pierwszy bis był potwierdzeniem bardziej nostalgicznego zestawu, a mianowicie zagrano At night, M, Play for Today i A Forest.
Drugi był zdecydowanie bardziej popowy, zaczynał się od Lullaby, by przez Friday I’m in love i Just like heaven, zakończyć koncert hymnem Boys don’t cry.
Ogólnie zagrano o dwa utwory więcej niż w Rydze.
fot. Roni Rekomaa