Czy wiecie jaki album obchodzi w tym roku swoje trzydziestolecie? Czy jest to może Disintegration, z której zagrano utwory 167 razy w czasie tej trasy. A może The head on the door – 147 razy. Lub Seventeen seconds – 91 razy? Miłośników Wish, bo właśnie tę płytę wydano w 1992 roku, Smith is spółka można powiedzieć, że olewają w czasie tej trasy.
Jest to mocno zaskakujące i zastanawiające. Przecież właśnie 25 listopada wyszła edycja Deluxe, która miała całkiem sporo różnych wersji. Łącznie z jedną gdzie była dostępna reedycja Lost wishes – kasety z moim ukochanym Off to sleep. Strony b singli, to między innymi This twilight garden, Halo, czy The big hand – przepiękne utwory.
Nie ukrywam, że chociażby ze względu na to, że po dzisiejszym koncercie Robert Smith ma brać udział w Twitterowym listening party, miałem nadzieję, że zespół zagra więcej utworów z tej płyty. Nie liczyłem, że zagrają b-side’y, ale takie High, które grali do tej pory zagrali 300 razy, lub Open (247) czy End (255), mogły spokojnie znaleźć się w zestawie niderlandzkim.
I mnie osobiście The Cure zawiodło wyborem piosenek na koncert w Ziggo Dome w Amsterdamie.
Owszem, zagrali po raz czwarty Trust. Nie pominęli From the edge of the deep green sea, a w drugim bisie fani szaleli przy Friday I’m in love. Ale licznik utworów zatrzymał się na liczbie trzy. Paradoksalnie, piosenek z Disintegration można było usłyszeć aż sześć.
Tak tylko dla porządku wspomnę, że z rzadziej granych utworów zagrano The figurehead (Chinese art and Amsterdam girls) – dziesiąty raz. A w bisie pierwszym Prayers for rain – po raz dziewiąty.
fot. Chris Springer