Zacieranie starych śladów

Nie jestem do końca przekonany, czy miłośników The Cure zadowoli ta płyta? Czy na nią właśnie czekali? Zespoł ten niespodziewanie zyskuje tutaj pewien agresywny i komercyjny wymiar. Jeśli wsłuchamy się w gitarowy atak na wersji ostatniego singla Never Enough, okaże się on niezwykle podobny do stylu gry pewnego muzyka, zmarłego przed dwudziestu laty. Z kolei Hot Hot Hot!!!, The Caterpillar i In Between Days mogą z powodzeniem być przerywnikami miedzy kawałkami granymi w dyskotekach. Niestety, akurat te trzy utwory są na Mixed Up najsłabsze – zabrakło w nich (szczególnie w In Between Days) czegoś, co było tak istotne w oryginale. Brutalnie wyeksponowana warstwa rytmiczna stłamsiła bezlitośnie emanującą z tekstów atmosferę smutku i melancholii. A moze o to właśnie chodziło?  O zacieranie starych śladów? Może The Cure jest na progu metamorfozy, sygnalizowanej przez Never Enough?

Spośród 11 utworów (CD) zdecydowanie najbardziej interesująca jest przeróbka Close To Mo – nie tracąc nic z klimatu oryginału, akcję przenosi jakby do eleganckiego nocnego klubu. Z orkiestrą jazzową grająca w tle. Na drugim miejscu umieściłbym Lullaby – przejmującą, przesyconą intensywnym bólem kołysankę, ktorej hipnotyczny rytm mógłby nawet uśpić smoka strzegącego wielkiego skarbu. Tuż za nią umiejscowiłbym The Walk, w nowej wersji (faktycznie nowej, bo stare taśmy zaginęły) mogący konkurować z przebojami New Order. Niestety, podobny zabieg w A Forest – skądinad interesujący – nie powiódł się – zbyt wiele tu „ciężkiej” elektroniki.

Mimo wszelkich zastrzezeń co do całości płyty, końcowy efekt wydaje mi się jednak bardzo pozytywny i pouczający. Przy płytach z remiksami – a było ich ostatnio wiele – pojawia się nieodmiennie pytanie, czy są to jeszcze dzieła wykonawców wymienionych na frontowej stronie koperty płyty, czy też producentów o nazwiskach wypisanych małymi literkami pod utworami. Co za tym idzie, gdzie kończy się rola tych pierwszych, a gdzie zaczyna drugich? I wreszcie: czy takie płyty rzeczywiście powstają z potrzeby serca, czy też braku gotówki w kieszeni?

Moim zdaniem – odpowiadam na ostatnie pytanie – do póki produkt finalny nie spada poniżej określonego poziomu, nie powinnismy mieć nic przeciwko podobnym eksperymentom – manipulacjom. Nie oszukujmy się – to jest wielki business.

Jerzy Rzewuski
Recenzja ukazała się w miesięczniku Tylko Rock, 1991 r.
Podziękowania dla kjurek72 za nadesłane materiały.