Byłam tam! CureParty, Warszawa 15.10.1999

Zaczęło sie troche jak szkolna prywatka. Potem trochę dymu, Just Like Heaven I piwo z cytryną (zamiast soku pomarańczowego). Było naprawdę super. Szkoda tylko, że tak mało ludzi, ale ci którzy byli bawili się świetnie.

To było pierwsze Cure Party na którym byłam, i nie żałuje. Klimat był niesamowity. Śmieszne były te panny w damskiej toalecie, które próbowały „zrobić się” na Roberta – dla mnie większość z nich wyglądała na czarownice – ale one były takie dumne i blade z siebie.

No, a potem jak wyskoczył ten koleś (co naprawdę wyglądał jak Robert) – to był po prostu kosmos. Grał i śpiewał odlotowo!!! Patrzyłam na niego jak zaczarowana, czułam się jakbym była na koncercie The Cure.

Facet, który zorganizował te imprezę, może być z siebie dumny… Mam nadzieje, że to nie było ostatnie Cure Party w Warszawie…

JABA