Nic nie zwiastowało tej miłości. The Cure oczywiście krążyło w mojej świadomości, kojarzyłem zespół, ale znałem tyle co przeciętny słuchacz: „Friday I’m In Love” oraz „Just Like Heaven”. Utwory, owszem, podobały mi się, lecz nie było to coś, co by mnie zachęciło i pchnęło do odkrywania tego świata.
Pewnego listopadowego dnia 2022 roku, gdy spędzałem czas z kolegą przy piwie i przekąskach, padła od niego propozycja, bym posłuchał kawałka „A Forest”. Atmosfera utworu budowała się stopniowo. Dźwięki klawiszy kazały czekać w napięciu i ciekawości, jak rozwinie się utwór. Usłyszałem gitarę, a po minucie perkusję z basem. Rozpoczęła się zwrotka, zapętlony groove perkusyjny i bas hipnotyzował. Utworzył się klimat z dreszczykiem, przywołujący skojarzenie kogoś zagubionego w lesie. Minimalizm w tekście nie był wadą – każde słowo Smitha było wyważone i sprawiało, że pojawiała się gęsia skórka. Pomyślałem, że to jest chyba ta muzyka, której szukałem, ale nigdy nie potrafiłem dokładnie okreslić, jaka powinna być. Ten utwór, a potem cała płyta „Seventeen Seconds” dały mi odpowiedź. To jest muzyka, której szukałem. Ten mrok potrafił olśnić.
Później zapoznawałem się z kolejnymi płytami z repertuaru „kjurów”. Nie od razu zaprzyjaźniałem się z poszczególnymi utworami. Czasem potrzeba było kilku przesłuchań, by rezonować z danym klimatem, dźwiękami, tekstem i przekazem Smitha. Nawet nie zauważyłem, jak słuchany niemal codziennie i ulubiony przez 15 lat Korn poszedł w odstawkę – nie całkowitą, ale częstotliwość słuchania wyraźnie się zmniejszyła. Byłem w rozdarciu – który zespół jest moim numerem jeden? Słuchając Cure byłem przekonany, że są to oni, ale przerzucając się na Korna, zmieniałem zdanie. I tak w kółko. Nadal w rozdarciu. A może po prostu dwa zespoły będą zajmować w moim sercu pierwsze miejsce? Nie wiem.
Wiem za to na pewno, że żaden inny zespół nie zrobił takiej muzycznej rewolucji w mojej duszy jak The Cure. Gdy jest mi źle, zawsze znajdę utwór i teksty, które pomogą mi się utożsamić z tym, co czuję. Jeśli jestem szczęśliwy – takie również znajdę. The Cure dopasuje się do każdej sytuacji i humoru i pozostanie w moim życiu. Jedynie czego żałuję, to tego, że odnalazłem ten zespół tak późno. Ale jak powiadają – lepiej późno, niż wcale.
PATRYK KINCBOK
„Pamiętniki” to historie opowiedziane przez Was o tym, jak poznaliście muzykę The Cure, towarzyszące temu uczucia lub związane z tym anegdoty. Zachęcamy do przysyłania kolejnych na nasze adresy wymienione w zakładce KONTAKT